Ukraina, skromnie reprezentowana na targach militarnych w Paryżu, gra dokładnie o tych samych klientów co Rosja. Na szczęście rosyjsko-ukraińska rywalizacja o strefy wpływów i rynki zbytu toczy się bez hałasu, dyskretnie. W myśl zasady, że pieniądze lubią ciszę – pisze z paryskich targów sprzętu wojskowego Krzysztof Wilewski, dziennikarz portalu polska-zbrojna.pl.
Wywołanie przez Rosję konfliktu na Ukrainie sprawiło, że Putin znalazł się na marginesie europejskiej dyplomacji. Jednak państwa Europy Zachodniej nie zdecydowały się zerwać współpracy militarnej z Rosją. Nie pomogły nawet naciski USA w tej sprawie. Ze współpracy nie zrezygnowali Francuzi, którzy realizują z Rosjanami kilka kontraktów. Najgłośniejszy z nich dotyczy dostawy do Federacji Rosyjskiej Mistrali, czyli nowoczesnych okrętów desantowych. Wbrew pozorom jednak wcale nie jest to najbardziej intratny kontrakt. Paryżowi zdecydowanie bardziej zależy na tym, aby Ratnik, czyli rosyjski żołnierz przyszłości, był wyposażony we francuskie systemy optoelektroniczne, francuską łączność i francuskie czujniki oraz sensory oraz aby korzystał z francuskich systemów wsparcia dowodzenia. Ponieważ gra toczy się o kilkaset tysięcy (rosyjskich) żołnierzy, to naprawdę te kilka miliardów euro za Mistrale to przy tym drobne.
Wszystkim osobom wierzącym w ideały, że można, a nawet trzeba, wobec agresji Rosji powiedzieć „stop”, zdecydowanie nie polecam wizyty na tegorocznych targach sprzętu wojskowego Eurosatory. Rosyjski klaster, owszem, może mniej imponujący niż dwa lata temu, bo bez ciężkiego sprzętu na ekspozycji zewnętrznej, prezentuje się niczego sobie i jakoś nie zauważyłem, aby ktoś protestował przeciwko obecności Rosjan na targach. Wręcz przeciwnie, licznie odwiedzają go przeróżne mniej lub bardziej oficjalne delegacje państwowe, ministerialne i wojskowe z całego świata.
Rosjanie są bowiem nie tylko ciekawym rynkiem zbytu dla koncernów zachodnich, lecz także sami mają sporo do zaoferowania, szczególnie niezbyt zamożnym państwom z Afryki, z którymi Francja ma doskonałe kontakty dyplomatyczne, a których na paryskich targach jest szczególnie dużo. Smutny, ale niestety bardzo życiowy jest fakt, że Ukraina, reprezentowana na targach skromnie, bo jedynie przez rządowy holding Ukroboronprom, gra dokładnie o tych samych klientów, co Rosja. Na szczęście podczas paryskich targów rosyjsko-ukraińsko rywalizacja o strefy wpływów i rynki zbytu toczy się bez hałasu, dyskretnie. W myśl zasady, że pieniądze lubią ciszę.
Rozprawiając o moralności w biznesie zbrojeniowym, nie sposób nie odnotować obecności na targach firm japońskich. Po tym jak kilka miesięcy temu rząd w Tokio zniósł obowiązujący od 1976 roku zakaz eksportu broni, zbrojeniówka z kraju Kwitnącej Wiśni pojawiła się na wystawie Eurosatory po raz pierwszy w jej historii. Nie jest to może wejście smoka, bo tamtejszy przemysł obronny, choć oferuje w zasadzie pełen wachlarz uzbrojenia, od pojazdów, poprzez rakiety aż do okrętów podwodnych, to jest zdecydowanie za mało konkurencyjny (wysokie ceny) w stosunku do zagranicznych oferentów. Japończycy mają jednak za sobą ogromny potencjał badawczo-rozwojowy, dzięki któremu mogą dla wielu państw stać się ważnym partnerem biznesowym.
autor zdjęć: Krzysztof Wilewski
komentarze