Jest wiele możliwości okazywania czci poległym bohaterom. Budujemy upamiętniające ich pomniki i składamy pod nimi kwiaty w dowód wdzięczności za ofiarę z życia, jaką złożyli. Dbamy o groby poległych i spotykamy się na wiecach ku ich pamięci. Jednak pierwszy raz spotkałem się z tak niekonwencjonalnym oddaniem czci polskim żołnierzom, które ma miejsce pod Monte Cassino – pisze Naval, były żołnierz GROM. Naval jest jednym z uczestników biegu zorganizowanego w 70. rocznicę walk o Monte Cassino. W imprezie weźmie udział ponad tysiąc Polaków. Każdy z nich będzie upamiętniał jednego żołnierza poległego 70 lat temu
Żaden z poległych pod Monte Cassino polskich żołnierzy nie jest anonimową ofiarą II wojny światowej. Biegnąc po zboczu klasztornej góry, będę mieć na koszulce numer 694. Za tym numerem kryje się nazwisko Józefa Pienkowskiego, podporucznika z 3 Batalionu Ciężkich Karabinów Maszynowych. Ten chłopak z Rzeszowa poległ 17 maja 1944 roku, w przeddzień zdobycia klasztoru.
Organizatorzy rocznicowego biegu wpadli na pomysł, by na 10-kilometrowej trasie znalazło się 1052 biegaczy z Polski. Właśnie tylu Polaków oddało życie w walkach o zajęty przez niemieckich żołnierzy klasztor Benedyktynów. Jego zdobycie było kluczowe dla przerwania niemieckich umocnień, tzw. linii Gustawa.
Pakiet startowy Navala
Gdy wczoraj wieczorem przyjechałem do Cassino, nie mogłem się powstrzymać od próby przebiegnięcia choć części trasy sobotniego biegu. Trasa, kręta niczym serpentyna, biegnie stromo nachylonym zboczem. Na asfalcie są świeżo wymalowane znaki dopingujące kolarzy wyścigu Giro d’Italia. Ale i mnie dodają one animuszu.
Biegnąc, zauważam, że co chwilę zza skał wyłaniają się klasztorne mury. W dole pozostało malownicze Cassino. Droga zaczyna być coraz bardziej stroma, a każdy pokonany zakręt to odliczanie dystansu, jaki jeszcze pozostał na szczyt. Łapię się na tym, że coraz częściej podnoszę głowę i szukam wzrokiem klasztornych murów. Gdy mój oddech stał się szybszy, przyszło mi do głowy takie porównanie. Zapewne chłopcy, którzy walczyli o zdobycie klasztoru, szukali go pomiędzy skałami, tak jak ja teraz, z nadzieją, że jest już blisko i walka się skończy.
Biegnąc, spoglądam z nadzieją na szczyt wzgórza. Ale opactwo jest jeszcze wysoko. Bez wysiłku, bez ofiary nie da się go zdobyć, nie można do niego dobiec. W sobotę stawię się na trasie ponownie.
Trasa, którą jutro pobiegną biegacze
Tym razem pokonam całą trasę i wbiegnę na szczyt wzgórza. Będę biegł, ale nie w wyścigu z przeciwnikami, będę biegł w gronie przyjaciół, którzy – tak jak ja –przyjechali, by uczcić heroizm poległych. Naszym jedynym przeciwnikiem będą nasze słabości i góra, na której zboczach kwitną maki, pamiętające smak polskiej krwi.
autor zdjęć: Naval
komentarze