Hołd ofiarom katastrof śmigłowca ratowniczego „Anakonda”, samolotu transportowego „Bryza”, a także wszystkim lotnikom morskim, którzy zginęli na służbie, oddali dziś przedstawiciele Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej. Uroczystość na cmentarzu w Gdyni-Oksywiu od lat odbywa się właśnie w marcu, kiedy to doszło do wypadków.
– Co roku spotykamy się, by uczcić pamięć wspaniałych ludzi – oddanych służbie lotników morskich. Przy tym symbolicznym obelisku oddajemy hołd załodze ratowniczej „Anakondy”, załodze transportowej „Bryzy”, wspominamy tych wszystkich, którzy służąc w jednostkach lotnictwa Marynarki Wojennej poświęcili swoje życie, niosąc pomoc ludziom morza, oraz tych, którzy zginęli śmiercią lotnika – podkreślał kmdr pil. Tadeusz Drybczewski podczas dzisiejszej uroczystości na cmentarzu Marynarki Wojennej w Gdyni-Oksywiu.
Jej uczestnicy złożyli kwiaty pod obeliskiem „Pamięci lotników, którzy zginęli służąc w lotnictwie Marynarki Wojennej RP” i zapalili znicze na grobach lotników morskich.
Do katastrofy ratowniczej „Anakondy” doszło 12 marca 1997. Załoga pełniła wówczas 24-godzinny dyżur. Zaczęła o ósmej rano. Cztery godziny później została postawiona na nogi po raz pierwszy. Śmigłowiec wyruszył po rannego rybaka. Jego kuter znajdował się 30 mil morskich od Władysławowa. Akcja przebiegła bez zarzutu. Po północy alarm rozległ się po raz drugi. Tym razem lotnicy mieli przetransportować do szpitala chorego szypra z jednostki idącej około 70 kilometrów od brzegu. Pięć minut przed pierwszą śmigłowiec był już w powietrzu. Chwilę potem spadł do morza. Do katastrofy przyczyniła się fatalna pogoda. Bezpośrednim powodem, jak ustalili eksperci, był jednak niewłaściwie ustawiony radiowysokościomierz.
„Anakonda” szybko zatonęła. Osiadła na głębokości 12–13 metrów. Zginęły cztery osoby: dwóch pilotów, technik i ratownik pokładowy. Wszyscy zostali pośmiertnie awansowani i odznaczeni Krzyżami Zasługi za Dzielność.
Druga z katastrof wydarzyła się 31 marca 2009 roku. Podczas szkoleniowego lotu w Gdyni-Babich Dołach rozbił się samolot An-28 „Bryza”. – Pilot miał wykonać procedurę związaną z lądowaniem w sytuacji awaryjnej, z jednym tylko włączonym silnikiem, a potem odejść na drugi krąg – wspomina kmdr ppor. Czesław Cichy, rzecznik Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej. Manewr się jednak nie udał i maszyna rozbiła się na płycie lotniska. Zginęło czterech lotników: tak zwany pilot kontrolny, dowódca załogi, pilot, który przechodził szkolenie, oraz technik pokładowy. Oni również zostali pośmiertnie awansowani.
– Od tego czasu w lotnictwie bardzo dużo się zmieniło. Udoskonalone zostały procedury związane ze szkoleniem i organizacją lotów – mówi kmdr ppor. Cichy. – W lotnictwie morskim na szczęście nie mieliśmy już katastrof tej skali. Nie ustrzegliśmy się jednak ofiary śmiertelnej – dodaje. W 2010 roku zginął ratownik pokładowy ze śmigłowca „Anakonda”. Wypadł on z maszyny podczas próbnego oblotu, który poprzedza rozpoczęcie dyżuru. Po śmierci został awansowany na wyższy stopień.
Rok później na gdyńskim Oksywiu została odsłonięta tablica z inskrypcją „Pamięci lotników, którzy polegli służąc w lotnictwie morskim Marynarki Wojennej RP”.
– Oddajemy hołd naszym kolegom, którzy zginęli w katastrofach, ale nie zapominamy też o innych lotnikach, choćby tych poległych podczas wojny – podkreśla kmdr ppor. Cichy. We wrześniu 1939 roku lotnictwo morskie poniosło ogromne straty. Niemcy rozbili wówczas Morski Dywizjon Lotniczy, niszcząc służące w nim hydroplany. Lotnicy, którym udało się przeżyć, przedostali się do Wielkiej Brytanii i kontynuowali walkę.
autor zdjęć: kmdr ppor. Czesław Cichy
komentarze