moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Afgański dziennikarz o relacjach afgańsko-amerykańskich

Większość osób postrzega Afganistan w kolorach czarno-białych. Z jednej strony są Afgańczycy, z drugiej talibowie. Kończy się właśnie trwająca kilkanaście lat operacja NATO z dominującym udziałem USA i wszyscy mają problem z odpowiedzią na pytanie: co dalej? To wielkie uproszczenie. Zwykle mamy okazję słuchać o Afganistanie ekspertów, którzy – w większości – nawet nie byli w tym kraju. Myślę, że warto posłuchać ludzi, którzy żyją w Afganistanie i mają odwagę szczerze o tym mówić i pisać – zauważa Magdalena Rochnowska, dyrektor Biura Rektora Akademii Obrony Narodowej.

Podczas pobytu w Afganistanie poznałam opozycyjnego dziennikarza z Kabulu. Kiedy słuchałam, jak Nazar Muhammad Mutmaeen opowiadał o Afganistanie, byłam pewna, że to człowiek dużego formatu. Kochający swój kraj, ale śmiało mówiący o nieprawidłowościach popełnianych przez rodaków i to zarówno związanych z obecną władzą jak i talibami. Świetnie mówiący po angielsku, znający realia Europy, żywo zainteresowany odbudową Afganistanu. Ostatnio Nazar przysłał mi swój tekst, w którym ocenia relacje afgańsko-amerykańskie. Myślę, że to ciekawy punkt widzenia, choć wymagający pewnego dystansu.

 

Nazar Muhammad Mutmaeen: „Stosunki afgańsko-amerykańskie: niepoprawny początek i niebezpieczne następstwa”

Relacje między Afganistanem a USA wydają się nieuporządkowane w sytuacji, gdy USA kontrolują politykę zagraniczną Afganistanu i analogicznie mają pod swoją kontrolą nakreśloną zgodnie z własnymi życzeniami afgańską politykę handlową i edukacyjną oraz środki masowego przekazu.


W stosunkach afgańsko-amerykańskich również w przeszłości miały miejsce spory i był widoczny ich nieuporządkowany charakter. W epoce Busha wzajemne relacje były do pewnego stopnia lepsze, natomiast w czasie obu kadencji prezydenta Obamy wszelkim różnicom zdań między prezydentem Karzajem a USA zawsze towarzyszą spory i skandale, a każda ze stron dokładała starań, żeby dać pierwszeństwo własnym partykularnym interesom zamiast brać pod uwagę interesy swoich narodów i krajów.

Wśród deputowanych do Izby Ludowej [izby niższej afgańskiego parlamentu - przyp. tłum.] mniejszość popiera prezydenta Karzaja, większość stanowią stronnicy USA, a najmniejszą liczebnie grupę tworzą posłowie niezależni.

W rezultacie wyborów w 2005 r. do Izby Ludowej dostali się w większości watażkowie, a złożony z nich parlament stanowił sprzyjający grunt dla wzrostu terroryzmu i niepewności, ponieważ społeczeństwo w przeszłości już ucierpiało w wyniku działań tych ludzi.


Wybory w 2010 roku były bardzo niefortunne i mocno zmanipulowane. Do parlamentu nie dostali się prawdziwi przedstawiciele narodu, lecz wybrańcy rządu i USA. W efekcie obecni posłowie poprzez konszachty z prezydentem Karzajem i USA też mają swoje miejsca przy pańskim stole, a podczas głosowań nad wrażliwymi kwestiami biorą pod uwagę życzenia USA i prezydenta Karzaja.


W ciągu ostatniego roku sytuacja prezydenta Karzaja zmieniła się, ponieważ jest to jego ostatnia kadencja. Jego spory z USA przybrały na sile, a retoryka stała się bardziej emocjonalna. Obecnie prezydent Karzaj chce zademonstrować swoją niezależność i pokazać się jako przyjaciel Afgańczyków, ale USA wiedzą lepiej od niego, że na takie ruchy jest już dla niego za późno.

Amerykańskie inwestycje dla narodu afgańskiego były od początku niewłaściwe. USA nie dokonały właściwych wyborów i nieprawidłowo lokowały swoje inwestycje. Efektem tego rodzaju błędnej polityki była kontynuacja wojny, której końca również nie widać. Naród afgański uważa, że USA nie zrealizowały celów, które same sobie postawiły. Na początku z powodu własnej arogancji USA nie wzięły pod uwagę woli narodu afgańskiego, a teraz muszą zapłacić za to wysoką cenę.


Nie tylko naród afgański, ale również niektórzy afgańscy przyjaciele USA, postrzegają ich nie jako zaprzyjaźniony kraj, lecz aroganckiego, mało inteligentnego, egoistycznego i zawziętego zarządcę. Afgańczycy uważają, że USA wzięły Afganistan jako zakładnika, odebrały mu władzę i kompetencje. I dlatego walczą z USA.

Przyszłe relacje między Afganistanem a USA zostały w efekcie wystawione na szwank, ale jeżeli Amerykanie i ich sojusznicy podejmą wysiłek, żeby w obecnych warunkach dokonać pozytywnej zmiany, przestaną wspierać osoby uwikłane w korupcję i defraudację oraz marionetkowych polityków, zrobią rzeczywiste kroki w stronę ustanowienia pokoju, przeprowadzą odpowiednie działania w dziedzinie gospodarki i odbudowy kraju, wyprowadzając zarazem żołnierzy i kładąc kres ingerencji w sprawy wewnętrzne Afganistanu, to wówczas taka strategia może doprowadzić do polepszenia sytuacji.

CIA nalega na kontynuowanie wojny, chce podpisania BSA (Bilateral Security Agreement) i pozostawienia sił amerykańskich w regionie. Natomiast Departament podejmuje starania, aby amerykańscy żołnierze opuścili Afganistan, ale leży to poza jego kompetencjami. Obama w kampanii wyborczej obiecał Amerykanom, że zakończy wojnę w Iraku i wyprowadzi żołnierzy z Afganistanu. Tę ostatnią obietnicę powtórzył 21 grudnia 2013 roku.

Karzaj osiągnął zakulisowe porozumienie z Amerykanami w dwóch kwestiach: Po pierwsze: wskazany przez niego kandydat będzie przyszłym prezydentem Afganistanu. Po drugie: relacje między Afganistanem a Pakistanem poprawią się. Strona amerykańska nie zaakceptowała na razie dwóch innych postulatów: doprowadzenie do takiego uzgodnienia z Pakistanem w sprawie linii Duranda, żeby droga prowadząca do portu w Gwadarze była do dyspozycji strony afgańskiej, która zyskałaby dostęp do morza i w zamian za to zrezygnowałaby z pretensji odnośnie linii Duranda.

USA i Pakistan nie zaakceptowały życzenia Karzaja w sprawie zwiększenia presji na talibów i przymuszenia ich do wejścia w skład rządu afgańskiego. Wydaje się jednak, że realizacja tego ostatniego postulatu nie leży w siłach USA i Pakistanu. USA wywiązały się z obietnicy wobec Karzaja, że pozostanie on w Afganistanie jako szanowany przywódca, a jego rodzina zajmie szczególne miejsce w historii kraju i będzie cieszyć się specjalnymi przywilejami.

Wydaje się, że Karzaj działając według ustalonego planu jawnie kontynuuje stan napięcia i utarczki słownej ze stroną amerykańską. Wydaje się, że ustalił on wszystko z CIA. Istotą tego planu jest to, żeby prezydent Karzaj zyskał wpływy wśród Afgańczyków i pozbył się „łatki” marionetki. Historia pokazuje jednak, że człowiek, który raz dał się poznać jako marionetka, nie może zrobić się z siebie bohatera narodowego i zaskarbić sobie zaufanie Afgańczyków.


Sprzeczne i niespójne wypowiedzi Amerykanów również wywołują pytania. CIA podkreśla wagę kontynuowania zaangażowania militarnego i jak najszybszego podpisania BSA, natomiast sekretarz stanu John Kerry chce przedłużenia ostatecznego terminu zawarcia tego porozumienia. W tym samym czasie Biały Dom raz mówi, że BSA powinno być jak najszybciej podpisane, a innym razem stwierdza, że może zostać podpisany przez przyszłego prezydenta wyłonionego w kwietniowych wyborach.


Sprzeczne są również wypowiedzi na ten temat ze strony przedstawicieli Senatu i Izby Reprezentantów. Jedni twierdzą, że porozumienie powinno być zawarte jak najszybciej, podczas gdy inni chcą wycofania sił amerykańskich z Afganistanu. Wydaje się, że wśród władz cywilnych i w Departamencie Stanu również nie ma jednolitego poglądu na tę kwestię. Część przedstawicieli władz wysokiego szczebla i amerykańskich generałów sądzi, że wycofanie sił amerykańskich z Afganistanu zostanie potraktowane jako ich porażka, której nie chcą oni oczywiście uznać i dlatego dokładają starań w sprawie pozostawienia baz w Afganistanie.


Według nie potwierdzonych informacji w najbliższej przyszłości mają nastąpić duże zmiany na wysokich stanowiskach państwowych w USA. Większość społeczeństwa w USA chce, aby siły amerykańskie jak najszybciej opuściły Afganistan i aby w ten sposób zakończyła się nieudana wojna w tym kraju. Stąd też Obama i skrywające się za nim potężne siły w USA muszą dokonać zakrojonych na szeroką skalę zmian personalnych na stanowiskach rządowych, aby dać zadowalającą odpowiedź narodowi amerykańskiemu.


Konflikty między USA a prezydentem Karzajem, które można było obserwować wielokrotnie w ciągu minionych 12 lat były czymś zaplanowanym i realizowanym w ramach planu strategicznego, choć niektóre mogły również wynikać z partykularnych interesów stron.

Prezydent Karzaj dobrze wie, że nie reprezentując żadnej grupy etnicznej w kraju, nie posiadając wpływów w regionie, nie dysponując potencjałem wojennymi i zajmując tron w Kabulu tylko z błogosławieństwa USA, nie może popełnić takiego błędu, żeby zniechęcić do siebie przedstawicieli wysokiego szczebla władz amerykańskich i bez ich zgody iść na publiczne utarczki.

Eksperci uważają, że prezydent Karzaj przy pomocy tego rodzaju strategii antyamerykańskiej i przejawów swojej niezależności i samodzielności stara się pozbyć odpowiedzialności za nieporządki, wojnę i brak bezpieczeństwa w ciągu minionych 12 lat. Ale Karzaj powinien wiedzieć, że po 12 latach wydaje się to niemożliwe. Naród afgański dobrze wie, że jeżeli USA tak zechciałyby, to Karzaj nie utrzymałby się przy władzy nawet jeden dzień, nawet kilka godzin. Jak to możliwe, by Karzaj, który trzyma swoje rządy tylko dzięki sile zbrojnej i potędze Amerykanów, źle wspominał swojego dobroczyńcę.

Wydaje się, że w administracji amerykańskiej niektórzy udzielają potajemnie  wsparcia prezydentowi Karzajowi i jego otoczeniu, choć na zewnątrz prowadzą z nim wojnę medialną. Jednocześnie są też inni, którzy pozostają w opozycji do prezydenta Karzaja i jego ekipy, ponieważ uważają, że ci ostatni nie potrafili zadowolić narodu afgańskiego. Jednak  przedstawiciele tej opcji w amerykańskich władzach nie mają niezbędnej siły sprawczej.

Kolonialni protektorzy zazwyczaj podejmują różne działania, gdy zorientują się, że nienawiść narodu do ich protegowanych doszła do zenitu. Rosjanie stosowali takie chwyty w czasie rządów doktora Nadżibullaha, ale nie przyniosły one zamierzonych rezultatów. Przetrwanie prezydenta Karzaja, jego rodziny i całej ekipy oznacza kontynuowanie działań wojennych. Prezydent Karzaj nie jest w żadnym razie gotowy na ustanowienie pokoju. Jednocześnie część kierownictwa CIA i generałów amerykańskich również odwołuje się do przemocy i nalega na kontynuowanie działań wojennych.

Wybory nie mają dla narodu afgańskiego żadnej legitymacji, a Amerykanie starają się przedstawić opinii publicznej na świecie, że wszystko przebiega prawidłowo i zgodnie z procedurami, choćby frekwencja była na poziomie 15 proc. i głosowanie odbyłoby się fizycznie. Fałszerstwa będą popełniane na masową skalę, dane o frekwencji zostaną zawyżone, a w użyciu będą również podrobione karty do głosowania.  Takie wybory postawią naród afgański w obliczu kolejnego kryzysu. W krajach ościennych jest przyjęte, ze frekwencja na wyborach powinna wynosić ponad 50 proc., ale w Afganistanie nie zwraca się uwagi na taka formułę.

Kraje ościenne podjęły również działania, które zmierzają do spotęgowania nastrojów antyamerykańskich w Afganistanie. Podobnie Rosjanie kontynuują rywalizację z Amerykanami. W Syrii Amerykanie bez słowa zaakceptowali swoja porażkę, a Rosjanie okazali się zwycięzcami. Iran cieszy się wsparciem Rosji, a Amerykanie musieli pogodzić się z jego ambicjami w zakresie uzyskania zdolności do zbudowania własnej bomby atomowej. Na Ukrainie Amerykanie i Europejczycy starali się doprowadzić do podpisania porozumienia z UE, ale Rosjanie potrafili odstręczyć od tego władze ukraińskie.

Jeżeli USA popełnią pomyłkę  w Afganistanie i nie zrozumieją istoty obecnej sytuacji, to w przyszłości proces naprawiania błędów militarnych i politycznych będzie dla nich problematyczny.”

Nazar, jak widać, jest dość krytyczny wobec Amerykanów, jednak trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że to nie jest odosobniony punkt widzenia w Afganistanie. Operacja ISAF ma wiele pozytywów, szczególnie w zakresie wyszkolenia miejscowego wojska i policji, programów pomocowych. To duża zasługa Amerykanów, którzy w największym stopniu dźwigają ciężar tej operacji. Jednak już dzisiaj można śmiało ocenić, że podobnie jak i w Iraku, w Afganistanie nie udało się zmienić stosunku społeczeństwa do amerykańskich wojsk i USA jako państwa. Pomimo przyjaznych zamiarów i poniesionych wielkich nakładów finansowych Amerykanie nie są tam niestety odbierani jak przyjaciele (najdelikatniej mówiąc).

Magdalena Rochnowska
dyrektor Biura Rektora Akademii Obrony Narodowej

dodaj komentarz

komentarze


Polak kandydatem na stanowisko szefa Komitetu Wojskowego UE
 
Rozpoznać, strzelić, zniknąć
Ukraińscy żołnierze w ferworze nauki
Tragiczne zdarzenie na służbie
Wojna w świętym mieście, część druga
Na straży wschodniej flanki NATO
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Wypadek na szkoleniu wojsk specjalnych
Active shooter, czyli warsztaty w WCKMed
Polscy żołnierze stacjonujący w Libanie są bezpieczni
Puchar księżniczki Zofii dla żeglarza CWZS-u
Czerwone maki: Monte Cassino na dużym ekranie
Morska Jednostka Rakietowa w Rumunii
Sprawa katyńska à la española
SOR w Legionowie
Więcej pieniędzy dla żołnierzy TSW
Kadisz za bohaterów
Ameryka daje wsparcie
Rekordziści z WAT
Aleksandra Mirosław – znów była najszybsza!
Wiceszef MON-u: w resorcie dochodziło do nieprawidłowości
Żołnierze ewakuują Polaków rannych w Gruzji
Wojskowy bój o medale w czterech dyscyplinach
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Operacja „Synteza”, czyli bomby nad Policami
25 lat w NATO – serwis specjalny
Systemy obrony powietrznej dla Ukrainy
Posłowie dyskutowali o WOT
Wojna w świętym mieście, część trzecia
Więcej koreańskich wyrzutni dla wojska
NATO zwiększy pomoc dla Ukrainy
W Italii, za wolność waszą i naszą
Gen. Kukuła: Trwa przegląd procedur bezpieczeństwa dotyczących szkolenia
Szpej na miarę potrzeb
NATO na północnym szlaku
Kosiniak-Kamysz o zakupach koreańskiego uzbrojenia
W Rumunii powstanie największa europejska baza NATO
Od maja znów można trenować z wojskiem!
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Kolejne FlyEye dla wojska
Zmiany w dodatkach stażowych
Wojna na detale
Front przy biurku
Priorytety polityki zagranicznej Polski w 2024 roku
W Brukseli o wsparciu dla Ukrainy
Znamy zwycięzców „EkstraKLASY Wojskowej”
Sandhurst: końcowe odliczanie
Donald Tusk: Więcej akcji a mniej słów w sprawie bezpieczeństwa Europy
Jakie wyzwania czekają wojskową służbę zdrowia?
Szybki marsz, trudny odwrót
Metoda małych kroków
Wytropić zagrożenie
Święto stołecznego garnizonu
Trotyl z Bydgoszczy w amerykańskich bombach
Wojna w świętym mieście, epilog
Przełajowcy z Czarnej Dywizji najlepsi w crossie
Wojna w Ukrainie oczami medyków
Morze Czarne pod rakietowym parasolem
Zachować właściwą kolejność działań
NATO on Northern Track
Gunner, nie runner
Ramię w ramię z aliantami
Lekkoatleci udanie zainaugurowali sezon
Strategiczna rywalizacja. Związek Sowiecki/ Rosja a NATO
Pod skrzydłami Kormoranów

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO