ORP „Flaming” i ORP „Sokół” zakończyły przygotowania do przyszłorocznego dyżuru w ramach Sił Odpowiedzi NATO. Dwa tygodnie temu załogi okrętów przeszły ostateczny sprawdzian. Od stycznia Sojusz będzie mógł wysyłać polskie jednostki w rejony konfliktu – nawet tysiące kilometrów od macierzystego portu.
ORP „Flaming”.
– Marynarze ćwiczą przez cały rok, a ich umiejętności są sprawdzane także na szczeblu dywizjonu czy flotylli. Nie znaczy to jednak, że certyfikacja oparta na procedurach NATO nie jest nam potrzebna. Jest i to bardzo. Zwłaszcza, że oceniają nas fachowcy z zewnątrz, którzy na wiele rzeczy potrafią spojrzeć chłodnym okiem – przyznaje kmdr ppor. Arkadiusz Kurdybelski, szef sztabu 13 Dywizjonu Trałowców. Takiej ocenie pod koniec listopada zostały poddane dwa okręty. Pierwszy to wchodzący w skład 13 Dywizjonu Trałowców niszczyciel min ORP „Flaming”. Drugi – okręt podwodny ORP „Sokół”.
Marynarze jeszcze w porcie musieli przejść sprawdzian z teorii. Po wyjściu w morze załoga niszczyciela przeprowadziła strzelania artyleryjskie do celów nawodnych i powietrznych. Podejmowała również zadania związane z poszukiwaniem i niszczeniem min przy użyciu trałów kontaktowych oraz pojazdu podwodnego „Ukwiał”. Podwodniacy musieli między innymi wykonać symulowany atak torpedowy. Okręty współdziałały też ze śmigłowcami morskimi, zaś marynarze pokazywali, jak radzą sobie z pożarem na pokładzie czy przebiciem kadłuba. Był też sprawdzian z prowadzenia akcji ratunkowej.
Na tym jednak nie koniec. – Kontrola obejmuje też sprawdzenie okrętowych urządzeń, ich sprawności, tak zwanych resursów, wreszcie samej załogi – wylicza kmdr ppor. Tomasz Witkiewicz, który podczas służby w Siłach Odpowiedzi NATO będzie dowodził ORP „Sokół”. – Na okręcie musi być pełna obsada, a marynarze powinni przejść komplet szczepień przeciwko chorobom, które mogą się okazać groźne podczas działań poza Europą – dodaje.
Załogi i same okręty były oceniane przez komisję z Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych, uzupełnioną przez ekspertów z Centrum Operacji Morskich. – Certyfikacja została już zakończona. W tej chwili jest przygotowywany protokół podsumowujący – informuje mjr Marek Pietrzak z Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych.
1 stycznia oba okręty rozpoczną dyżur w ramach Sił Odpowiedzi NATO. Na co dzień będą stacjonowały w macierzystym porcie lub wykonywały zadania na morzu. Jeśli jednak gdzieś na świecie dojdzie do kryzysu, mogą tam zostać wysłane. – Okręt podwodny na osiągnięcie pełnej gotowości do działania ma w takim wypadku 30 dni – wyjaśnia kmdr ppor. Witkiewicz i dodaje: – To dużo. Sama załoga do opuszczenia portu może się przygotować właściwie z dnia na dzień. Więcej czasu potrzebują logistycy. Okręt trzeba na przykład uzbroić w torpedy, uzupełnić jego zapasy.
ORP „Sokół”.
Nieco mniej czasu na wyjście z portu ma załoga niszczyciela min. – Gotowość musi osiągnąć w ciągu siedmiu dni – informuje kmdr ppor. Kurdybelski. Zwykle jednak stratedzy NATO dostosowują zadania do możliwości jednostki – jej wielkości, wyporności, tego, czy jest w stanie działać na oceanach, czy tylko na mniejszych akwenach.
Polskie okręty pełnią dyżury w ramach Sił Odpowiedzi NATO od 2004 roku. Jako pierwszy takie zadania otrzymał niszczyciel min ORP „Czajka”. Po nim do obsady dyżurów wchodziły inne jednostki tej klasy, ale też na przykład fregata rakietowa ORP „Gen. K. Pułaski” czy okręt podwodny ORP „Kondor”. – Początkowo dyżury trwały po pół roku, potem NATO przeszło na cykl roczny – mówi kmdr ppor. Radosław Pioch z biura prasowego Marynarki Wojennej. W tym roku dyżur znów pełni ORP „Czajka”.
Historia Sił Odpowiedzi NATO (z ang. NATO Response Force – NRF) sięga 2002 roku. W ich skład wchodzą wszystkie rodzaje wojsk, a żołnierze są desygnowani przez państwa członkowskie Sojuszu. NRF były już używane kilkakrotnie. W 2004 żołnierze NATO ochraniali igrzyska olimpijskie w Atenach i wybory prezydenckie w Afganistanie. Rok później wzięli udział w operacjach humanitarnych po trzęsieniu ziemi w Pakistanie i przejściu huraganu Katrina, który spustoszył południe Stanów Zjednoczonych i Karaiby.
autor zdjęć: arch. Marynarki Wojennej, Marian Kluczyński
komentarze