Magazynki do karabinów maszynowych, radiostacja, wskaźniki z kabiny pilota – to tylko niektóre przedmioty wydobyte na powierzchnię z wraku bombowca Douglas A-20, który spoczywa na dnie Bałtyku. Niestety, zła pogoda uniemożliwiła podniesienie całej maszyny z dna morskiego. Próba zostanie powtórzona w maju przyszłego roku.
Wrak bombowca Douglas A-20 na dnie Bałtyku. Film: Centralne Muzeum Morskie.
Wrak amerykańskiej maszyny spoczywa na głębokości 15 metrów, około czterech kilometrów od Rozewia. W lipcu natrafił na niego statek gdańskiego Instytutu Morskiego, który prowadził w tamtym rejonie prace pomiarowe. Po niedługim czasie Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie zadeklarowało, że jest zainteresowane wydobyciem i renowacją maszyny. Kilka dni temu doszło do pierwszej próby jej podjęcia. – Morze wydawało się spokojne. Niestety, nasze plany zniweczyła tak zwana martwa fala – wspomina Krzysztof Radwan, dyrektor krakowskiego muzeum. Sprawiła ona, że wyposażony w dźwig statek Instytutu Morskiego nie mógł utrzymać stabilnej pozycji. Operacja nie była jednak całkowicie bezowocna.
Już wcześniej przy bombowcu pracowali nurkowie z Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku. – Wrak jest w bardzo dobrym stanie. Brak mu co prawda ogona i przedniego stanowiska strzelca, ale zachowały się na przykład skrzydła wraz z silnikami, podwozie oraz spora część wyposażenia kabiny pilota – wylicza Iwona Pomian, kierownik Działu Badań Podwodnych w gdańskim muzeum. Nurkowie wydobyli z wraku przeszło 40 przedmiotów. – Chodziło o to, by ocalić je przed zniszczeniem albo kradzieżą – tłumaczy Pomian. Wśród nich są między innymi puste magazynki do karabinów maszynowych, różnego rodzaju wskaźniki z kabiny pilota, elementy oprzyrządowania tlenowego, a także manometry. Co ciekawe, na tych ostatnich widoczne są napisy w języku rosyjskim. Mogłoby to wskazywać, że bombowiec służył w lotnictwie Armii Czerwonej. Na razie nie wiadomo, w jakich okolicznościach znalazł się na dnie Bałtyku. Dobry stan wraku mógłby jednak wskazywać na to, że samolot wodował na skutek awarii, a potem zatonął.
Przedmioty z wraku zostały już zaprezentowane dziennikarzom. – Teraz są inwentaryzowane. Wkrótce trafią do muzeum w Krakowie – informuje Pomian. Tymczasem dyrektor Radwan zapowiada, że próba wydobycia wraku zostanie niebawem powtórzona. – Chcemy, by stało się to wiosną przyszłego roku. Wiele zależy jednak od pogody – tłumaczy Radwan. Pierwsza próba wydobycia wraku kosztowała ok. 130 tysięcy złotych. Sfinansowało ją Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Pieniądze na pokrycie kosztów kolejnej, jak zapewnia dyrektor Radwan, również będą pochodziły z kasy państwa.
Douglas A-20 to lekki bombowiec produkowany przez Amerykanów podczas drugiej wojny światowej. Łącznie z taśm fabrycznych zjechało ich blisko 7,5 tysiąca. Część z nich od 1942 roku była przekazywana Armii Czerwonej. Regulowała to umowa Land-Lease. Do dziś na całym świecie zachowało się zaledwie 11 samolotów tego typu. W Europie są zaledwie trzy.
Na dnie Morza Bałtyckiego spoczywają tysiące wraków. Do najbardziej znanych należą zatopione nieopodal polskiego wybrzeża okręty „Steuben”, „Goya” i „Wilhelm Gustloff”, a także „Graf Zeppelin”, niemiecki lotniskowiec z czasów ostatniej wojny. Niedawno załoga ORP „Arctowski”, jednostki hydrograficznej Marynarki Wojennej RP, odkryła w pobliżu Jastarni wrak trałowca M-85. To jedyny okręt pod banderą Kriegsmarine zatopiony przez Polaków podczas kampanii wrześniowej. Poszedł na dno po tym, jak wpadł na minę ustawioną przez okręt podwodny ORP „Żbik”.
autor zdjęć: J. Różycki, Tomasz Bednarz
komentarze