Radość z uczestniczenia w sportowej rywalizacji zderzyła się z nienawiścią, chorą wizją świata Al-Kaidy – pisze o zamachu w Bostonie gen. dyw. rez. Roman Polko, były dowódca GROM i uczestnik maratonów.
Dwa wybuchy, do których doszło, gdy maratończycy dobiegali do mety, to prawdopodobnie dzieło szaleńca lub grupy szaleńców zafascynowanych działaniami Al-Kaidy. Ktoś chciał zburzyć spokój i harmonię sportowych zawodów, zasiać zamęt i strach w Ameryce i na całym świecie, przypomnieć, że organizacje terrorystyczne istnieją i, jak widać, mają się dobrze. Plan zwrócenia na siebie uwagi został zrealizowany. Od wczoraj sytuację w Bostonie relacjonują wszystkie serwisy informacyjne, oczy całego świata patrzą z niepokojem na Amerykę. O zamachowcach jest głośno.
Od momentu wybuchu wszyscy zastanawiają się, kiedy Amerykanom uda się zidentyfikować terrorystów. Myślę, że będzie to bardzo żmudne i długotrwałe dochodzenie. Ale ustalenie sprawców nie jest niemożliwe. Na pewno amerykańcy specjaliści będą musieli przeanalizować monitoring, filmy nagrane przez kibiców maratończyków, odkryć wszystkie elektroniczne ślady, które pozostawili po sobie zamachowcy, zbadać ładunki wybuchowe.
Przestrzegam przed wydawaniem „specjalistycznych” opinii, o tym, że ładunek był zbyt słaby i formułowaniu przedwczesnych wniosków. Po pierwsze takie działanie to instruowanie terrorystów, po drugie takie spekulowanie to wciąż podgrzewanie paniki i chaosu.
Sam jestem członkiem wojskowego klubu sportowego META Lubliniec i wiem, jak bardzo sport jest potrzebny i jak dobre emocje wyzwala. Zderzenie tego z nienawiścią zamachowców jest więc tym bardziej szokujące.
Komentarz został dodany. Po akceptacji moderatora serwisu pojawi się na liście komentarzy poniżej.
komentarze