Najważniejsze było uratowanie kolegów
Jedyną drogą odwrotu był tor treningowy. A to przecież była łąka! O powodzeniu decydowało dobre wyszkolenie i silne nerwy. Kto nie wytrzymał i nie przeczołgał się tych kilkaset metrów przyklejony do ziemi, ginął od ognia karabinów maszynowych – Eugeniusz Tyrajski „Sęk” opowiada o nieudanym ataku Kompanii „Karpaty” na teren wyścigów konnych na Służewcu.