Okopy pod Tobrukiem i wietnamska wioska zajęta przez Amerykanów, inscenizacje walk w Normandii, na froncie wschodnim, w Czechosłowacji – to zaledwie drobna część atrakcji Strefy Militarnej 2013. Jeden z największych w Europie zlotów grup rekonstrukcyjnych odbył się w Podrzeczu pod Gostyniem.
– Widzę, że jakoś nie masz odwagi podejść – rzuca Jacek Jóźwiak w stronę 10-latka w krótkich spodniach i bejsbolówce. W sumie trudno się chłopakowi dziwić. Jóźwiak po parkowej alejce paraduje w mundurze Wehrmachtu, a w ręku ma broń, która sprawia wrażenie gotowej do strzału. – To Mauser 98, karabin snajperski – tłumaczy i do kompletu wyciąga z kieszeni amunicję. Po chwili podaje karabin chłopcu i z szerokim uśmiechem pozuje do zdjęcia.
Jóźwiak przyjechał z Warszawy. Na co dzień jest strażakiem. W wolnych chwilach bawi się w historię w grupie rekonstrukcyjnej „Ren”, choć akurat dziś występuje w barwach „Germanii 44”. – Dlaczego wcielamy się w Niemców? – zastanawia się. – No cóż… To co niepopularne, w pewnym sensie zakazane zawsze było dla mnie bardziej ciekawe. Więc może trochę z przekory?
Na tegorocznej Strefie Militarnej grup odtwarzających wojska niemieckie z czasów drugiej wojny światowej jest bardzo dużo. I tak jednak alianci przeważają. Mocno reprezentowani są Polacy. Kilkadziesiąt metrów od Jóźwiaka i jego Wehrmachtu rozłożyli się żołnierze Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich. Siedzą w otoczonych zasiekami okopach. Od czasu do czasu celują w niebo z karabinów, ten i ów pali fajkę. Za ich plecami ogromnych rozmiarów zdjęcie, które przedstawia panoramę afrykańskiej pustyni.
– W sumie są tutaj koledzy z trzech grup. My przyjechaliśmy ze Śląska, więc strzelcy karpaccy są nam szczególnie bliscy. U nas w regionie żyją jeszcze ludzie, którzy walczyli w Afryce Północnej – tłumaczy Robert Garcarzyk (sam przedstawia się jako ,,starszy strzelec”). Po chwili z ożywieniem opowiada o zgromadzonej w okopach broni: tam cekaem Vickers, krewny sowieckiego Maxima, tutaj erkaemy i futerały do nich, skrzynia na magazynki i woreczek z węglem, żeby wchłaniał wilgoć. Choć akurat w Afryce raczej potrzebny nie był. Wszystko oryginalne. – Broń i rekwizyty z epoki kupuje się na Allegro, na różnego rodzaju jarmarkach, od innych kolekcjonerów. Najtrudniej jest z mundurami, bo tych zachowało się niewiele. Często trzeba zlecać szycie – tłumaczy Garcarzyk i wzdycha: – To niestety drogie hobby…
Na podstawowe wyposażenie strzelca karpackiego trzeba wyłożyć około dwóch tysięcy. Mundur wehrmachtowca to koszt rzędu dwóch-trzech tysięcy złotych, a prezentowany przez Jóźwiaka karabin snajperski – około czterech tysięcy.
Ale członkowie grup rekonstrukcyjnych pieniędzy nie żałują, nie żałują też czasu. Pieczołowitość, z jaką odtworzone zostały poszczególne obozy wojskowe mogła przyprawić o zawrót głowy. Karabiny, mundury, radiostacje, namioty, białe fartuchy sanitariuszek, stare gazety, konserwy, sączące się z radioodbiorników piosenki z epoki, wypożyczone z muzeów i od kolekcjonerów wojskowe pojazdy: czołgi, ciężarówki, motocykle. Dodatkową atrakcję stanowiły inscenizacje walk na froncie wschodnim, w Afryce Północnej, w Normandii, czy zmagań Finów i Armii Czerwonej.
Druga wojna jak zwykle była podczas Strefy Militarnej tematem dominującym, ale nie jedynym. Zwiedzający mogli też obejrzeć grupy odwołujące się do czasów pierwszej wojny oraz drugiej połowy XX wieku. Swój obóz mieli więc żołnierze brytyjscy walczący z Argentyną o Falklandy, czy Amerykanie interweniujący w Afganistanie. Wielkie zainteresowanie wzbudziła wietnamska wioska z lat 60., którą dopiero co zajął doborowy oddział armii Stanów Zjednoczonych. – Odtwarzamy żołnierzy elitarnej 101 Dywizji Powietrznodesantowej. To ta sama jednostka, która brała udział w słynnej bitwie o Hamburger Hill. Kiedyś nawet wybraliśmy się do Wietnamu, by te wszystkie miejsca obejrzeć na własne oczy – wspomina Piotr Taras, z grupy rekonstrukcyjnej Rakkassans.
Amerykańscy żołnierze wkroczyli właśnie do jednej z wiejskich komun produkcyjnych i odpoczywają po trudach bitwy. Siedzą pośród chat skleconych z trzciny i blachy, worków ryżu, jedzą mięso z puszek i menażek. Gdzieniegdzie widać wietnamskie flagi, a nad bramą prowadzącą do wioski tablica z jej nazwą. Rzecz jasna: po wietnamsku. – Pomógł kolega, który jest Wietnamczykiem. Realia były dla nas bardzo ważne. Kupiliśmy nawet kury i świnię do zagrody – podkreśla Taras. Po zakończeniu imprezy miały one zostać przekazane do jednej z okolicznych placówek opiekuńczych.
– Strefa Militarna odbyła się już po raz szósty. Wzięło w niej udział blisko tysiąc pasjonatów historii z 80 grup rekonstrukcyjnych – informuje Krzysztof Marzec ze Stowarzyszenia „Historia Militaris”, które organizuje przedsięwzięcie. W tym roku w organizację włączyły się Muzeum Wojska Polskiego, a także wojskowe placówki muzealne z Bydgoszczy i Kołobrzegu. – To na pewno jedna z największych tego typu imprez w Europie – zaznacza Marzec.
autor zdjęć: Łukasz Zalesiński
komentarze