Odszedł na wieczny dyżur redakcyjny dziennikarz wojskowy i jeden z naszych naczelnych, Antoni Witkowski. Zostały po nim teksty i książki oraz pamięć rodziny, przyjaciół i współpracowników.
Ci, którzy pracowali z Antonim, cenili go jako niewyczerpane źródło inspiracji. Dla bliższych i dalszych znajomych Tosiek, bo tak o nim mówiliśmy, pozostanie rasowym żurnalistą, człowiekiem pomagającym innym, a jednocześnie dowódcą umiejącym słuchać podwładnych.
Wszystko w życiu osiągnął dzięki pracowitości, uporowi i przebojowości. Urodził się 23 lipca 1934 roku w Skrwilnie w powiecie rypińskim. Edukację zaczął jeszcze w trakcie okupacji. Po ukończeniu w 1949 roku szkoły powszechnej w rodzinnej miejscowości uczył się w gimnazjum w Rypinie. W 1952 roku został referentem personalnym w Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska” w Gołuchowie, a jednocześnie był korespondentem regionalnych gazet. Dużą maturę zdał w wojsku, w którym pozostał jako żołnierz zawodowy. W 1971 roku ukończył studia pedagogiczne, a sześć lat później – podyplomowe dziennikarskie.
Służbę wojskową rozpoczął w 1954 roku w batalionie wartowniczym przy 1 Centralnej Składnicy Uzbrojenia w Regnach. W 1955 ukończył szkołę podoficerską, a rok później został powołany do służby nadterminowej. Wojsko potrzebowało go w dywizjonach artyleryjskich oraz sztabie 31 Brygady Artylerii Armat w Głogowie, skąd został skierowany do Oficerskiej Szkoły Wojsk Zmechanizowanych we Wrocławiu, którą ukończył w 1963 roku. Jako podporucznik dowodził plutonem szkolnym, a następnie plutonem przeciwlotniczych karabinów maszynowych w 38 Pułku Zmechanizowanym w Kożuchowie.
To jednak dziennikarstwo okazało się ważniejszym powołaniem. Już w Gołuchowie zasmakował w pracy redakcyjnej. Na dziesięć lat związał się z gazetą Śląskiego Okręgu Wojskowego „Żołnierz Ludu” we Wrocławiu. W 1976 roku trafił do redakcji „Przeglądu Wojsk Lądowych” w Warszawie. Szybko dał się poznać jako kompetentny i pełen inicjatyw redaktor. W ciągu kilku lat stał się jednym z czołowych wojskowych publicystów. Napisał parę książek, między innymi: „Moje wojsko”, „Nieukarana zbrodnia”, „Tajemnica lotu nad Prosnę”, a także „My z Królewskiej. Wspomnienia oficerów liniowych”.
Był laureatem nagród dziennikarskich MON oraz Nagrody Literackiej imienia Wincentego Rzymowskiego. W końcu trafił na karty „Leksykonu polskiego dziennikarstwa”.
W 1983 roku awansował na pułkownika. W 1990 został redaktorem naczelnym „Przeglądu Wojsk Lądowych”. Z przekonań i temperamentu był pozytywistą. Ciągle coś naprawiał, zmieniał, prezentował kolejną koncepcję. Wtedy, gdy kierował miesięcznikiem, kraj przechodził najtrudniejszy okres transformacji ustrojowej i gospodarczej. Efektem tych przemian było przyjęcie PWL w 1993 roku na kongresie w Lugano, jako pierwszego czasopisma w Wojsku Polskim, do Europejskiego Stowarzyszenia Prasy Wojskowej (EMPA) – „prasowego NATO”.
W 1995 roku, po 25 latach pracy w redakcjach wojskowych, odszedł do rezerwy. W tym samym roku minister obrony Zbigniew Okoński zaproponował Antoniemu stanowisko redaktora naczelnego POLSKI ZBROJNEJ. Tosiek oddał się nowemu wyzwaniu bez reszty. Zainicjował wiele zmian, włącznie z nową winietą dziennika. Niestety, nie dane mu było dłużej kierować gazetą. W 1996 roku pożegnał się z redakcją.
Nie pozostał jednak bezczynny. Już wcześniej wystąpił z inicjatywą utworzenia miesięcznika Związku Byłych Żołnierzy Zawodowych. Tak powstał „Głos Weterana”, przemianowany później na „Głos Weterana i Rezerwisty”, którym kierował do września 2011 roku.
Pozostawił córkę Małgorzatę i syna Leszka oraz ukochane wnuczki, a także spore grono tych, którzy zawsze, kiedy było trudno, życzyli mu jak najlepiej. Tośku, dziękujemy!
Fot. archiwum Andrzeja Witkowskiego
komentarze