Zawodnicy mają 48 godzin, by z plecakami ważącymi 35 kg przejść po górach ponad 60 kilometrów. Po drodze musieli jeszcze m.in. szturmować budynki, przechodzić przez pole minowe, udzielać pomocy rannym a nocą przepłynąć przez lodowatą rzekę. Na zawodach „Cambrian Patrol” w Wielkiej Brytanii, polscy podchorążowie zdobyli srebrną odznakę.
„Cambrian Patrol” to jedne z najtrudniejszych zawodów dla pododdziałów rozpoznawczych w NATO. Odbywają się co roku w drugiej połowie października w Wielkiej Brytanii, a organizuje je 160 Brygada z Brecon. Kilka dni temu zakończyła się 60. edycja tych zmagań. Do Walii, w Góry Kambryjskie, przyjechało przeszło 1000 żołnierzy z 34 państw z całego świata. O tytuł najlepszego zwiadowcy i o złotą odznakę ubiegali się m.in. wojskowi ze Stanów Zjednoczonych, Niemiec, Francji, Omanu, Meksyku, Pakistanu, Nepalu oraz Polski. Nasze siły zbrojne reprezentowała drużyna podchorążych z wrocławskiej Akademii Wojsk Lądowych.
Miesięczny trening
Do Walii pojechali podchorążowie zrzeszeni w Sekcji Działań Bojowych AWL. To podchorążowie czwartego i piątego roku. Kapitanem polskiej reprezentacji był sierż. pchor. Mateusz Bruch. – Wiedzieliśmy, że to bardzo wyczerpujące zawody, dlatego musieliśmy się do nich dobrze przygotować. O kondycję fizyczną byliśmy spokojni, ale skupiliśmy się np. na ćwiczeniu procedur patrolowych – mówi sierż. pchor. Bruch. Intensywne treningi trwały miesiąc. Trenowali m.in. w Karkonoszach, na terenie uczelnianego ośrodka szkoleniowego „Wysoki Kamień”. – Od dawna dużo chodzimy po górach, więc nie baliśmy się wspinaczki. Ale ćwiczyliśmy np. pokonywanie przeprawy wodnej. I to się bardzo przydało – dodaje sierż. pchor. Dominik Kawalec. W czasie przygotowań, podchorążowie kontaktowali się także z żołnierzami 17 Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej i 9 Pułku Rozpoznawczego, którzy byli już na zawodach w Walii. – Opowiadali nam o swoim doświadczeniu. Zwrócili nam uwagę m.in. na to, by bardzo dobrze zabezpieczyć swoje rzeczy przed wodą i wilgocią – mówi Bruch.
Podchorążowie jeszcze przed rozpoczęciem ćwiczenia przeszli krótkie przeszkolenie w Cottesmore, gdzie stacjonuje 7 Pułk Transportowy Królewskiego Korpusu Logistycznego Sił Zbrojnych Wielkiej Brytanii. Uczyli się m.in. brytyjskich zasad raportowania, obsługi karabinka SA 80A2 oraz przeszli szkolenie z rzutu granatem ćwiczebnym i dymnym. – Przy okazji dowiedzieliśmy się wiele o tej jednostce. Pułk podtrzymuje polskie tradycje, bo w jego szeregach po II wojnie światowej służyli polscy żołnierze. Stanowili nawet trzon tej jednostki – opowiada podchorąży Bruch. Nawiązania do polskiej tradycji i symboli narodowych widać m.in. w tym, że godłem jednostki jest biały orzeł na czerwonym tle, a ich barwy wyróżniające to biel i czerwień.
Dwie doby
Na starcie „Cambrian Patrol” zameldowały się 134 ośmioosobowe drużyny. Jednak zanim ruszyli w trasę sędziowie sprawdzili, czy wszyscy mają wyposażenie zgodne z regulaminem. Ekwipunek każdego z zawodników ważył 35 kilogramów. Na ten ciężar składały się m.in. broń, amunicja, hełm, jedzenie i woda, radiostacja i baterie oraz sprzęt do nocowania.
Zadaniem wszystkich zawodników było pokonanie trasy liczącej ponad 60 kilometrów w czasie nie przekraczającym 48 godzin. – Poruszaliśmy się po Górach Kambryjskich, na terenie wojskowym i prywatnym. W miejscu, gdzie brytyjski SAS prowadzi selekcję do swojej formacji – mówi podchorąży Bruch. – Góry nie są zbyt wysokie, ale wzniesień jest naprawdę bardzo dużo. Teren jest trudny z licznymi strumieniami. Jest tam bardzo wilgotno, nawet jak nie pada deszcz. Ziemia jest przesiąknięta wodą, a błoto utrudnia marsz – opisuje.
Pierwszym zadaniem postawionym przed żołnierzami było wykonanie kilkunastokilometrowego patrolu, który przebiegał przez kilka punktów kontrolnych. – Trasę mogliśmy wybrać sami. Ważne było to, by meldować się w wyznaczonych miejscach – mówi pchor. Kawalec. Gdy zapadł zmrok podchorążowie założyli bazę i rozpoczęli obserwację budynku, w którym zgodnie ze scenariuszem zawodów, znajdowali się przeciwnicy. – Zajęło nam to 1,5 godziny. Potem sporządziliśmy raport i ruszyliśmy dalej, gdzie czekała nas nocna przeprawa przez rzekę – opowiada przewodniczący sekcji działań bojowych AWL. – Musieliśmy dopłynąć do oddalonego o 50 metrów brzegu, a woda była lodowata – dodaje pchor. Kawalec.
Na odpoczynek mieli około trzech godzin. Przebrali się w suche mundury, zjedli, ale na spanie nie było wiele czasu. Zawody wznowiono o 6 rano. Studenci AWL przemierzyli kolejnych kilkanaście kilometrów i dotarli do punktu kontrolnego, gdzie dostali zadanie saperskie. – Mieliśmy dokończyć rozminowywanie terenu. Trzeba było przygotować przejście w polu minowym przeciwnika – relacjonuje Mateusz Bruch. – Poszło nam świetnie, głównie dzięki koledze, który studiuje na specjalności saperskiej. Dostaliśmy pochwały od instruktorów z brytyjskiej jednostki saperów – mówią podchorążowie.
Szturm po srebro
Nie było czasu na fetowanie. Podchorążowie dotarli do wskazanego przez instruktorów miejsca, gdzie musieli udzielić pomocy trzem rannym żołnierzom. Zabezpieczyć krwotoki i otwarte złamanie nogi, a także ranę postrzałową. – Spotkaliśmy się także z sekcją wysuniętych obserwatorów, gdzie naszym zadaniem było wezwanie wsparcia ogniowego artylerii zgodnie z procedurą call for fire, sprawdzenie radiostacji oraz rozpoznawanie sylwetek sprzętu wojskowego używanych przez armie innych państw – tłumaczą studenci. Szybko sobie z tym poradzili i ruszyli dalej. – W drodze zostaliśmy zatrzymani przez kierownika ćwiczenia i zmuszeni do półtoragodzinnego postoju w lesie. Okazało się, że przemieszczaliśmy się zbyt szybko, a na kolejnym punkcie meldunkowym nie było jeszcze sędziów – opisuje sierż. pchor. Bruch. – Musieliśmy więc czekać na wykonanie ostatniego zadania. Był to szturm na budynek – dodaje.
Film: AWL
Podchorążowie AWL na metę „Cambrian Patrol” dotarli w rekordowym czasie. Ich wędrówka po Górach Kambryjskich liczyła 82 kilometry i trwała 42 godziny. – Byliśmy pierwsi, więc myśleliśmy, że dostaniemy złoto. Skończyło się jednak na drugiej lokacie –przyznają z żalem.
Dlaczego? Każde z wykonywanych zadań było oceniane i choć nie ma jeszcze szczegółowych wyników, podchorążowie przypuszczają, że zabrakło im kompletu punktów. – Być może nasz meldunek po obserwacji nie był dość dobry. Trzeba było wypełnić kilkadziesiąt stron według zasad armii brytyjskiej, to była dla nas nowość. Cieszymy się ze srebra, choć niedosyt jest – przyznaje kapitan drużyny AWL.
W zawodach polska armia bierze udział od kilku lat. Na przykład w 2015 roku do Walii pojechali żołnierze z 9 Warmińskiego Pułku Rozpoznawczego. Rok temu startowali żołnierze z 17 Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej. Zgodnie z przyjętymi na Wyspach zasadami każda jednostka w zawodach „Cambrian Patrol” może wystartować tylko dwa razy.
autor zdjęć: AWL
komentarze