Opracowany przez inżynierów z firmy Mesko pocisk rakietowy M-21 Feniks HE może razić cele oddalone o ponad 40 kilometrów. Z kolei efektywność szkolenia poprawia system oceny strzelań do celów powietrznych TP-1, który skonstruowali specjaliści z konsorcjum, na którego czele stoi WAT. Oba produkty zostały podczas MSPO wyróżnione za innowacyjność.
Ważą nieco ponad 60 kilogramów, mają długość prawie 2 metrów i 70 centymetrów, osiągają prędkość 1250 metrów na sekundę. Najważniejsze jednak, że mogą razić cele oddalone o 42 kilometry, czyli dwa razy więcej niż model amunicji do tej pory używany przez polskich artylerzystów. Opracowany przez inżynierów ze spółki Mesko (kiedyś Bumar Amunicja) pocisk rakietowy M-21 Feniks HE to kolejny produkt wyróżniony w tym roku podczas Międzynarodowego Saloniu Przemysłu Obronnego w Kielcach nagrodą Defender.
Dalekosiężne Feniksy
Prace nad nowymi, 122-milimetrowymi pociskami odłamkowo-burzącymi używanymi nie tylko przez wieloprowadnicowe wyrzutnie rakietowe WR-40 Langusty, lecz również starsze wyrzutnie BM-21 i RM-70, rozpoczęły się pod koniec ubiegłej dekady. – Żołnierze wojsk rakietowych od dawna wskazywali nam, że istnieje potrzeba zwiększenia zasięgu ich broni. Nasze prace badawczo-rozwojowe rozpoczęliśmy jednak nie tylko nad nowym silnikiem, który znacząco zwiększyłby donośność pocisków, lecz także nad nowymi typami głowic – mówi Zdzisław Kaczmarek, dyrektor oddziału Kraśnik- Bolechowo, części spółki Mesko, która odpowiada za produkcję 122-mm rakiet.
Efekty prac badawczo-rozwojowych Meska były na tyle obiecujące, że w 2013 roku Ministerstwo Obrony Narodowej (a konkretniej Inspektorat Uzbrojenia MON) podpisał ze spółką Bumar Amunicja dwuletni kontrakt na opracowanie partii próbnej 12-milimetrowych rakiet M-21 Feniks HE. Firma wywiązała się z umowy i w 2015 roku nowe pociski skierowano do testowania w trzech pułkach artylerii wojsk lądowych: 11 mazurskim, 5 lubuskim i 23 śląskim. Mają one w swoim uzbrojeniu wieloprowadnicowe wyrzutnie rakietowe.
Przedstawiciele Meska nie ukrywają zadowolenia z Feniksa. – Daliśmy artylerzystom dokładnie to, o co nas prosili, czyli dwukrotnie większy zasięg pocisków. To zdecydowanie zwiększa możliwości bojowe– podkreśla Kaczmarek, dodając, że trwają prace nad kolejnymi odmianami Feniksów. – Chcemy zwiększyć ich celność. Podkreślam, nie chcemy zrobić z nich amunicji precyzyjnej, bo nie do tego służą, ale znacząco poprawić ich efektywność – dodał.
Innowacyjność M-21 Feniks HE doceniło jury MSPO, przyznając im nagrodę Defender.
Przeciwlotnicze korepetycje
Na niebie pojawia się niewielki, zdalnie sterowany samolot, który ciągnie za sobą jaskrawo pomalowany rękaw. W ciągu kilku chwil stojące na brzegu morza załogi artyleryjskich zestawów przeciwlotniczych ZUR-23–2 otwierają do niego ogień. Strzelają krótko, zaledwie kilka minut. Po komendzie przerwania ognia kierownik ćwiczenia pokazuje dowódcom poszczególnych dział na ekranie komputera wirtualną tarczę. Widać na niej każdy wystrzelony pocisk i to, czy trafił, czy nie. Dowódcy notują swoje wyniki i wracają do dział. Rusza kolejne strzelanie. Jego efekty znów są wyświetlone na ekranie komputera. Jest o wiele lepiej, jednak nie jest idealnie. Działo pierwsze czekają więc kolejne poprawki – jego obsługa nadal „przenosi” na prawo. – Idea naszego systemu jest bardzo prosta. Chcieliśmy maksymalnie podnieść efektywność szkolenia strzeleckiego obsług przeciwlotniczych zestawów rakietowo artyleryjskich ZUR-23-2. Obecnie skuteczność prowadzonego przez nie ognia jest oceniana za pomocą lornetki. Kierownik strzelania patrzy po prostu na cel i tak ocenia, czy żołnierze trafiają w niego, czy też nie. W naszym rozwiązaniu celność ognia ocenia komputer – mówi mjr Dariusz Rodzik z Wojskowej Akademii Technicznej, opisując zasadę działania systemu oceny strzelań do celów powietrznych TP-1. Opracowali go inżynierowie z WAT-u (lider konsorcjum), Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych oraz spółki MSP Marcin Szender. W jaki sposób komputer ocenia skuteczność ognia obsług zestawów rakietowo-artyleryjskich? – Zdalnie sterowany samolot, który ciągnie cel, jakim jest jaskrawo pomalowany rękaw, jest naszpikowany mikrofonami kierunkowymi, które rejestrują odgłosy przelatujących w pobliżu pocisków. Są to dane na tyle dokładne, że jesteśmy w stanie na ich podstawie przedstawić na ekranie komputera dokładną trajektorię lotu danego pocisku – wyjaśnia mjr Rodzik.
Obróbka danych trwa sekundy i obsługi zestawów rakietowo-artyleryjskich mogą obserwować na ekranach komputerów wyniki swoich strzelań właściwie w czasie rzeczywistym. Jak podkreślają przedstawiciele konsorcjum, dzięki temu można błyskawicznie nanosić poprawki i poprawiać skuteczność ognia, a co za tym idzie, i przeciwlotniczego szkolenia.
Za innowacyjność system oceny strzelań do celów powietrznych TP-1 otrzymał podczas MSPO 2018 nagrodę Defender.
Komu laury?
O tym, kto otrzyma podczas Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego w Kielcach nagrodę Defender, decyduje jury składające się z przedstawicieli wojska i służb mundurowych, Biura Bezpieczeństwa Narodowego oraz ministerstw: obrony, spraw wewnętrznych i administracji, spraw zagranicznych, nauki i szkolnictwa wyższego. W tym roku do tego grona dołączyli również urzędnicy z ministerstwa przedsiębiorczości i technologii.
Z okazji tegorocznej edycji Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego wydaliśmy specjalny 140-stronicowy numer „Polski Zbrojnej” zawierający artykuły o żywotnych problemach naszych sił zbrojnych. Piszemy m.in. o tym, jak bardzo potrzebne są naszym siłom zbrojnym nowe śmigłowce i gruntownie analizujemy koncepcję modernizacji czołgu Twardy.
autor zdjęć: Krzysztof Wilewski
komentarze