Po kilku dniach względnego spokoju w pierwszym tygodniu Powstania Warszawskiego impet niemieckiego uderzenia skierował się na Stare Miasto. Dzielnica, odcięta od reszty miasta, została skazana na zagładę. Heroiczna postawa obrońców Starówki mogła tylko odsunąć w czasie tragiczny koniec, do którego doszło na początku września 1944 roku.
Od 7 sierpnia pierścień wokół Starego Miasta powoli, ale nieustannie się zaciskał. Z każdym dniem kurczył się teren opanowany przez powstańców. Jednocześnie zwiększała się gęstość zaludnienia, gdyż dzielnica przyjmowała mieszkańców uciekających z innych rejonów miasta oraz oddziały powstańcze wycofujące się pod naporem nieprzyjaciela. W tych warunkach nasilający się ostrzał artyleryjski, bombardowania z powietrza i szalejące pożary zbierały krwawe żniwo. Przybywało rannych i zabitych.
Tymczasem dwa największe szpitale Starego Miasta – Maltański i Jana Bożego – znalazły się bardzo blisko linii walk. Utrudniało to znacznie ich sprawne działanie i w razie przełamania powstańczych pozycji groziło odcięciem dostępu do tych placówek. Zapadła decyzja o założeniu szpitala w centrum Starówki. Wybór padł na Pałac Raczyńskich przy ulicy Długiej 7. Od 12 sierpnia działał tam Centralny Powstańczy Szpital Chirurgiczny nr 1.
Placówka została przewidziana na 600 łóżek i w założeniu miała być szpitalem typowo wojskowym. Ludność cywilna miała być leczona w drugiej kolejności, w miarę wolnych miejsc. W ciągu niecałego miesiąca przeprowadzono w szpitalu około tysiąca operacji chirurgicznych. 13 sierpnia komendantem nowego szpitala został dr Adolf Falkowski, dotychczasowy szef szpitala Jana Bożego, który ewakuowano na Długą.
Jeszcze tego samego dnia Centralny Powstańczy Szpital Chirurgiczny nr 1 w całości zapełnił się rannymi. Tuż obok jego siedziby, na ulicy Kilińskiego, wybuchł bowiem zdobyty przez powstańców nosiciel min. Przejazd pojazdu po Starym Mieście wywołał ogromny entuzjazm wśród żołnierzy i okolicznych mieszkańców, którzy tłumnie zebrali się na ulicy, by podziwiać łup. W tym momencie nastąpiła eksplozja, w wyniku której zginęło ponad 300 osób, a kilkaset zostało rannych.
1 września, w obliczu braku możliwości kontynuowania obrony Starego Miasta, rozpoczęła się ewakuacja kanałami do Śródmieścia i na Żoliborz. Tą trasą ruszyli także lżej ranni ze szpitala na Długiej oraz część jego personelu. Kilkanaścioro lekarzy i pielęgniarek zdecydowało się zostać z rannymi do końca. Ukryli ich mundury, opaski i inne rzeczy mogące świadczyć, że są powstańcami. Zniszczono także całą dokumentację – listy pacjentów, karty chorobowe, zarządzenia komendanta. Lekarze wierzyli, że uda im się przekonać nieprzyjaciela, że ma do czynienia z placówką niosącą pomoc wyłącznie cywilom. Choć wiedzieli, jak Niemcy i ich sojusznicy traktowali szpitale na Woli...
2 września na Długą wkroczyły oddziały niemieckie. Personelowi oraz tym, którzy mogli się poruszać, nakazano opuszczenie budynku i marsz w kierunku placu Zamkowego. Reszta została zamordowana. Jednego dnia i tylko w tym jednym miejscu zginęło około 300 osób (źródła podają różne liczby – od 200 do 430). Przypadek sprawił, że w piwnicach udało się przetrwać kilkudziesięciu pacjentom. Po dwóch dniach uratowała ich ekipa z Polskiego Czerwonego Krzyża, której udało się uzyskać od niemieckiego dowódcy zgodę na przeszukanie ruin Centralnego Powstańczego Szpitala Chirurgicznego nr 1 w poszukiwaniu ocalałych.