Na wypadek konfliktu musimy mieć platformę powietrzną, która wesprze walczące wojska lądowe. Czy czołgi ma niszczyć F-35, którego godzina lotu kosztuje 30 tys. dolarów? Znacznie taniej taką misję wykona FA-50 – mówi gen. bryg. pil. Ireneusz Nowak, szef Zarządu Wojsk Lotniczych – zastępca inspektora sił powietrznych.
Obserwował Pan to, co działo się w mediach oraz portalach społecznościowych po ogłoszeniu informacji, że Polska kupuje samoloty FA-50?
Gen. bryg. pil. Ireneusz Nowak: Widziałem niektóre dyskusje i miałem wrażenie, że przeniosłem się w czasie. Pamiętam doskonale jak 20 lat temu z absolutnie każdej strony krytykowano zakup F-16, zwykle powtarzając nieprawdziwe informacje, m.in. że to amerykański złom z pustyni. W 2008 roku byłem na pikniku lotniczym w Mirosławcu. Przyleciałem tam samolotem F-16, który miał na koncie zaledwie 20 godzin nalotu. Podszedł do mnie mieszkaniec Mirosławca i pyta, czy to jest ten złom z pustyni. Odpowiadam, że nie, że to samolot prosto z fabryki, nowy. W odpowiedzi usłyszałem: „Nie, proszę pana, to nieprawda. Kazali wam tak mówić”. Liczę się z tym, że również dziś mogą to być działania lobbystyczne firm lotniczych, działania dezinformacyjne i niedoinformowanie.
Ale nie sposób nie zadawać pytań, bo zakup FA-50 był… zaskakujący. Dotąd, jeśli chodzi o zakupy sprzętu, patrzyliśmy raczej na Zachód.
Czasami warto wyjść ze swojej bańki i rozejrzeć się wokół. Powód zakupu FA-50 jest bardzo poważny. Otóż zwyczajnie nie mamy czasu, by czekać. Pierwsza transza samolotów FA-50 będzie w Polsce już w przyszłym roku. Korea Południowa uwolniła swoje moce produkcyjne zarezerwowane dla własnych sił powietrznych i zgodziła się wyprodukować samoloty dla nas. Te pierwsze 12 sztuk będzie dostarczone w standardzie, w jakim Korea produkowała je dla siebie. Kolejnych 36 samolotów zostanie wyprodukowanych już zgodnie z polskimi wymaganiami. Oczywiście po dostarczeniu wszystkich maszyn producent zmodernizuje również ten pierwszy tuzin. Do tego czasu maszyny z pierwszej transzy FA-50 wypełnią lukę po wycofanych MiG-ach-29 i Su-22. To ogromna szansa na skok generacyjny dla 1 Skrzydła Lotnictwa Taktycznego.
A co się stanie z MiG-ami?
Część, która ma jeszcze długi resurs, będzie wspierać krajowy dyżur bojowy w Malborku.
A reszta? Trafi na Ukrainę?
Na ten temat nie mogę mówić.
Wróćmy więc do FA-50. Po co nam one?
Współcześnie domenę powietrzną dzielimy na trzy poziomy, bo system obrony powietrznej przeciwnika nie jest jednorodny i nie na każdym jej poziomie wykonuje się takie same zadania. Zatem platformy powietrzne operujące na różnych poziomach domeny powietrznej prezentują zróżnicowane zdolności operacyjne. Najwyższe piętro znajduje się na wysokości około 40 tys. stóp i wyżej, czyli około 12–13 km i jest zarezerwowane dla myśliwców przewagi powietrznej. To maszyny stworzone do tego, by latać szybko i wysoko, oraz by zwalczać przeciwnika z jak największych odległości. To są samoloty typu F-15, MiG-31, Eurofighter, F-22. Koncepcja tego poziomu trochę się zmienia, odkąd na niebie pojawiły się maszyny V generacji, ale nie będę tu wchodził w szczegóły. Ważne jest to, że F-35, który kupiliśmy, działa pomiędzy najwyższym piętrem a tym drugim – średnim. Ono z kolei obejmuje wysokości od 20 do 40 tys. stóp. To jest środowisko działania m.in. F-16, F-18 oraz bezzałogowców MQ-9. To piętro mamy świetnie zapełnione. I ostatni poziom domeny powietrznej, czyli od ziemi do 20 tys. stóp. Tu odbywają się m.in. misje wsparcia wojsk walczących na lądzie.
No to wyobraźmy sobie, że wybucha konflikt…
Działania wojenne rozpoczynają się zawsze w domenie powietrznej. Pierwsze do walki wchodzą samoloty, które walczą o przewagę w powietrzu, np. F-35. One muszą sobie poradzić z myśliwcami, bombowcami i systemami antydostępowymi przeciwnika. I to będzie pierwsza doba, maksymalnie kilka dni konfliktu. Potem, biorąc pod uwagę to, co dzieje się na Ukrainie, ruszy masa wojsk, masa sprzętu, niekoniecznie zaawansowanego. Żadne wyrafinowane natarcie, raczej kinetyczne niszczenie wojsk, infrastruktury i terroryzowanie ośrodków cywilnych nawałami ogniowymi ze stosunkowo niewielkim zaangażowaniem broni precyzyjnej. Tu jest miejsce dla FA-50. Będą wykonywać misje CAS, SCAR (Strike Coordination and Reconnaissance), czyli samodzielnego poszukiwania i likwidowania celów na ziemi oraz misje izolacji lotniczej pola walki AI (Air Interdiction), która polega na odcięciu nieprzyjaciela od zaopatrzenia, utrudnieniu manewru i sparaliżowaniu systemu dowodzenia.
Przecież te misje wykonywały też F-16. Dlaczego więc nie kupiliśmy więcej F-16?
Zakup samolotów bojowych nie przypomina zakupu samochodów. To są lata czekania. FA-50 mamy niemalże od zaraz, i jest tym narzędziem, którego oczekujemy we wspomnianych misjach taktycznych. Poza tym misje CAS owszem, może robić F-16, ale będzie to kosztowało trzy razy tyle, co użycie FA-50. Nie mówiąc już o tym, by CAS-em zajmowały się F-35. To 30 tys. dolarów za godzinę lotu, którego efektem będzie zniszczenie powiedzmy kolumny sprzętu zmechanizowanego. Bez sensu. Niech taniej, a równie skutecznie zrobi to FA-50.
Nie lekceważę tego, co dzieje się na Ukrainie, ale jakie zadania będzie wykonywał FA-50 w czasie pokoju?
Wiemy, że w najbliższym czasie zwiększy się liczebność wojsk lądowych. Mamy cztery dywizje, a będzie ich sześć. Już dziś muszę odmawiać niektórym prośbom jednostek lądowych o wsparcie lotnicze podczas ćwiczeń. Proszę sobie wyobrazić, jakie zapotrzebowanie na wspólne ćwiczenia będzie generować sześć dywizji. Kolejna rzecz to poziom ambicji naszego państwa. Pełnimy dziś wiodącą rolę w Europie Środkowo-Wschodniej w zakresie kreowania środowiska bezpieczeństwa. Jesteśmy istotnym graczem i nasi sąsiedzi – członkowie NATO – patrzą na nas i wymagają pewnej projekcji bezpieczeństwa lotniczego na teren ich kraju. I jest to choćby misja Baltic Air Policing. Kolejne misje PKW Orlik będą dłuższe niż dotychczas, a flota F-16 nie jest z gumy. Na ich barkach spoczywa odpowiedzialność za zdecydowaną część dyżurów bojowych w kraju. W tych zadaniach również wsparciem będą FA-50.
Czy FA-50 stworzą eskadrę na wzór na przykład 6 Eskadry Lotnictwa Taktycznego z Krzesin?
Koncepcja jest inna. Dwanaście pierwszych samolotów FA-50 stworzy pododdział konwersyjny, tzw. OCU (Operational Conversion Unit), którego najważniejszym zadaniem będzie standaryzowanie taktyki, technik i procedur we flocie samolotów taktycznych oraz szkolenie pilotów, by już w pełni gotowi szli do jednostek operacyjnych. Dzięki temu nie będą obciążać jednostek bojowych dodatkowym szkoleniem. Tak wykorzystamy pierwszą dwunastkę samolotów z Korei. Eskadra będzie zlokalizowana w Mińsku Mazowieckim, tam gdzie obecnie znajduje się 23 Baza Lotnictwa Taktycznego. Piloci do FA-50 przesiądą się z MiG-29. Ich szkolenie w Korei rozpocznie się już w listopadzie.
Podobną jednostkę szkoleniową mają siły zbrojne Izraela…
Także Royal Air Force – 100th Squadron. Zresztą, kiedy wchodziliśmy do NATO i nasze siły powietrzne nie miały jeszcze zachodnich standardów, brytyjscy piloci byli u nas, by pokazać nam jak wygląda wykonywanie misji lotniczych w NATO w ramach programu OPHT (Operational Procedures Harmonization Team). To specjaliści od standardów.
Chciałabym, aby rozwiał Pan wątpliwości dotyczące samolotu FA-50. Wśród krytycznych opinii o nim najczęściej przewija się ta o zbyt małym zasięgu lotu i zbyt małym zbiorniku paliwa.
Polska wersja samolotu będzie miała zdolność tankowania w powietrzu. Dodatkowo będzie mogła przenosić zbiornik o pojemności 300 galonów – dokładnie taki sam, jaki przenosi F-16. W tej sytuacji zasięg tych samolotów będzie nieograniczony. Uprzedzam kolejne głosy krytyki – samolot będzie tankowany przez miękki przewód zakończony sondą z koszem. Współczesne tankowce mają zdolność obsługiwania takiego systemu.
Czy FA-50 ma słaby radar?
Sprawdziliśmy tryby pracy radaru ELTA 2032, zasięgi wykrywania, i wychodzi na to, że jest on porównywalny z radarem AN/APG-68 w F-16. W mojej ocenia jak na samoloty o tak małej skutecznej powierzchni odbicia (celem w lotach ewaluacyjnych był inny FA-50) radar ma bardzo dobre parametry. W ramach prac nad modernizacją samolotu do standardu FA-50 PL znajdzie się tam radar AESA ze skanowaniem fazowym.
Zbyt słabe uzbrojenie?
W pierwszej wersji myśliwiec przenosi pociski powietrze-powietrze typu AIM-9 L/M Sidewinder, które są idealne do misji prowadzonych w ramach Air Policing. W wersji zmodernizowanej do standardu FA-50 PL będzie zdolny do przenoszenia pocisków AIM-9X – takich samych jak w F-16 i F-35, zintegrowanych z celownikiem nahełmowym JHMCS. Są one bardziej manewrowe, a cele można im wskazywać poprzez ruch głowy w hełmie. Prócz tego może przenosić pociski powietrze-ziemia typu AGM-65 G Maverick, bomby kierowane laserowo GBU-12 oraz naprowadzane za pomocą GPS GBU-38 JDAM, takie same, jakie przenoszą nasze F-16. Przy okazji powiem, że zasobnik celowniczy Sniper jest zintegrowany już w pierwszej wersji samolotu. Interesującym typem uzbrojenia koreańskiego jest bomba szybująca KGGB naprowadzana przez GPS i oparta na standardowej bombie lotniczej Mk-82 o wagomiarze 500 funtów. Producent deklaruje zasięg do 70 km. Zatem już teraz FA-50 posiada pełną zdolność do wykonywania uderzeń precyzyjnych bronią stand-off w każdych warunkach atmosferycznych, w dzień i w nocy. Na końcu mapy drogowej rozwoju samolotu znajduje się zdolność do przenoszenia rakiet aktywnych AIM-120 AMRAAM.
Czy FA-50 będzie się mógł łączyć z innymi samolotami naszej floty albo z okrętami, stanowiskami dowodzenia…
Oczywiście. Samolot wyposażony jest w Link16, który w samolotach dla Polski będzie w takiej konfiguracji, jakiej wymaga NATO. Samolot będzie sieciocentryczny, w pełni gotowy do współpracy z F-16 i F-35. Zatem możliwe będzie wykonywanie lotów bojowych w ugrupowaniach mieszanych MFFO (Mixed Fighter Force Operations). To są jedne z kilkudziesięciu elementów lub zdolności, które sprawdzaliśmy podczas lotów ewaluacyjnych; łącznie było tych elementów 54. Sprawdziliśmy nie tylko jego wyposażenie, ale też parametry taktyczne. Z tym, że nie zajmowaliśmy się deklaracjami reklamowymi producenta. Nam chodziło o sprawdzenie, jakie parametry jest w stanie utrzymać samolot w czasie lotu taktycznego. Czyli np. jak i z jaką prędkością lata w formacji, na jakiej wysokości operuje przy zrzucie uzbrojenia precyzyjnego, na jakiej odległości odpala rakiety oraz czy można latać w nocy skrycie – używając noktowizji. I samolot wypadł bardzo pozytywnie. Również w kwestiach finansowych. Mój lot (była to misja przechwytywania celów powietrznych TI – Tactical Intercept) trwał godzinę i 15 min, w tym czasie wykonaliśmy pięć przechwyceń różnych celów, od neutralnych do reagujących ofensywnie, manewrujących. Po takim locie samolot zużył 3 tys. funtów paliwa, czyli 1,5 t. Na ten sam profil misji, F-16 zużyłby 3 t. A dalsze zdolności operacyjne, których wymagamy, będą rozwijane i implementowane przez producenta.
Możemy coś o nich powiedzieć?
Będzie to zdolność do tankowania w powietrzu, przenoszenia pocisków AIM-9X oraz pocisków AMRAAM. Nie ma obecnie możliwości przenoszenia zbiornika paliwa 300 galonów, co również będzie zaimplementowane. To wszystko znajdzie się w polskiej wersji wraz z radarem AESA, który ma możliwość skanowania fazowego i będzie komponentem systemu walki elektronicznej. Kiedy to wszystko zostanie dołożone w zmodernizowanej wersji, FA-50 PL będzie maszyną kategorii LCA – Light Combat Aircraft, czyli lekkim, wielozadaniowym samolotem bojowym. Podkreślam też, że pierwsze 12 samolotów będzie miało retrofit, czyli unifikację do jednolitego standardu FA-50 PL.
FA-50 wprowadzi też nieco „przestrzeni” do lotnictwa taktycznego Wojska Polskiego. Do tej pory wszystko, od dyżurów bojowych, przez misje BAP i w jakimś stopniu szkolenie młodych pilotów, spoczywało głównie na barkach baz F-16. Już samo zmniejszenie liczby dyżurów bojowych będzie dla nich odczuwalne, a przecież to nie koniec.
Wiele się też zmieni, jeśli chodzi o nowe koncepcje. Wreszcie możemy rozwinąć w polskich siłach powietrznych koncepcję lotów z dwuosobową załogą: pilot zajmuje się wyłącznie lotem, podczas gdy operator TGP Sniper lokalizuje cele i współpracuje z kontrolerem JTAC. Na pewno FA-50 pomogą wyszkolić operatorów statków bezzałogowych. Wkrótce będziemy korzystać nie tylko z małych dronów, ale także z bezzałogowych samolotów, które przenoszą uzbrojenie. Ponieważ operatorzy takiego bezzałogowca muszą mieć świadomość przestrzeni powietrznej, powszechna praktyka w siłach zbrojnych na całym świecie jest taka, że zostają nimi byli piloci bojowi, ewentualnie przechodzą szkolenie podobne do tego dla pilotów, tak by „poczuli powietrze”. Do tego również wykorzystamy FA-50.
I najważniejsze – samoloty FA-50 PL będą wspomagały szkolenie na samolotach F-16 i F-35 generując tzw. Red Air, czyli symulowanego przeciwnika powietrznego. Pozwoli to na obniżenie kosztów szkolenia pilotów przy zachowaniu wysokich standardów. Dziś mamy sytuację, w której młodemu kapitanowi szkolonemu do poziomu dowódcy klucza trzeba wysłać w powietrze 4 x F-16 jako ugrupowanie przeciwnika, aby mógł zaliczyć lot ze szkolenia. Tę rolę z powodzeniem przejmą FA-50 PL.
Uczestniczy Pan w rozmowach z producentem FA-50. Jakim partnerem dla wojska jest Korea Południowa?
Świetnym. Nie mam zastrzeżeń co do tego, jak wygląda nasza współpraca. Korea Południowa traktuje bardzo poważnie Polskę jako partnera biznesowego, ma bardzo duże zdolności produkcyjne oraz deklaruje ulokowanie części produkcji lub serwisu samolotów w Polsce. Firmy reprezentujące przemysł obronny prezentują najwyższe, światowe standardy i rozwijają najnowocześniejsze technologie. Korea rozwija też własny model myśliwca KF-21, który będzie przeznaczony do operowania w górnym piętrze domeny powietrznej. Byłem pierwszym zagranicznym pilotem, który korzystał z symulatora tego samolotu i jestem pod wrażeniem. Jest niezwykle obiecujący.