Iran zmaga się z sunnickimi bojówkami terrorystycznymi nie tylko na terytorium Iraku, lecz także na swych wschodnich rubieżach, gdzie starcia przybierają na sile.
Granica wschodnia Iranu, z Afganistanem na odcinku północnym i Pakistanem na południowym, mało kiedy przyciąga uwagę mediów, a przecież obszar ten od wielu lat stanowi arenę dwóch wojen. Pierwszą z nich jest zakrojona na szeroką skalę operacja irańskich służb bezpieczeństwa, które starają się zwalczyć przemyt narkotyków do Iranu (a następnie do Europy) z Afganistanu (około 70% światowego opium transportuje się tym szlakiem). O skali zagrożenia świadczy fakt, że od momentu wybuchu rewolucji muzułmańskiej w 1979 roku życie straciło na tym obszarze około 3 tys. irańskich policjantów i żołnierzy.
W ostatnich latach do problemu handlarzy narkotyków dołączył kolejny. Terenem walk jest irańska prowincja (ostan) Sistan i Beludżystan nad Zatoką Omańską, która na wschodzie graniczy z pakistańską prowincją Beludżystan. Zamieszkują tam Beludżowie – lud pochodzenia irańskiego, wyznający islam sunnicki, który nie posługuje się językiem perskim, lecz beludżi. To jeden z najbiedniejszych i najmniej rozwiniętych terenów Iranu. Jego mieszkańcy czują się w tym kraju dyskryminowani pod względem religijnym, politycznym i gospodarczym, co zwiększa ich niechęć do władzy centralnej i wzmacnia poczucie odmienności. Część z nich postanowiła chwycić za broń.
Deklaracja wojny
Początek ostatniej odsłony tej wojny można datować na rok 2003. Wtedy to dała o sobie znać organizacja o nazwie Dżundallah (Żołnierze Boga), która za oficjalny cel obrała walkę o równe prawa dla sunnitów w Iranie (w większości zamieszkiwanego przez szyitów). O ile pierwsze ataki miały ograniczoną skalę, o tyle w 2005 roku Dżundallah trafiła na usta wszystkich Irańczyków. Wtedy to członkowie tej salafickiej partyzantki zaatakowali w Beludżystanie konwój prezydenta Mahmuda Ahmadineżada. Rok później w zasadzce zabito 21 cywilów. W 2007 roku w eksplozji zginęło 18 irańskich żołnierzy z Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej.
W odpowiedzi na erupcję przemocy Iran zainicjował operację wojskową – do Beludżystanu wysłano dodatkowe jednostki policji, a także siły wojskowe. Irańskie służby specjalne przeprowadziły działania mające na celu schwytanie przywódców organizacji. Sukces odniesiono w 2010 roku, kiedy to w nieznanych okolicznościach został aresztowany Abdolmalek Rigi, stojący na czele Dżundallah. Ten 27-letni wówczas Beludż przyznawał, że bezpośrednim powodem zbrojnego oporu przeciwko Iranowi były jego osobiste i traumatyczne doświadczenia. Był bowiem świadkiem egzekucji ośmiu Beludżów, których – co typowe w Iranie – powieszono publicznie na dźwigu. W 2007 roku
Rigi stwierdził w wywiadzie dla mediów zachodnich, iż celem organizacji jest ochrona miejscowej ludności przed „despotycznymi rządami religijnymi”. Takie tłumaczenie nie spotkało się ze zrozumieniem irańskiego sądu – zarówno Abdolmalek Rigi, jak i jego brat Abdolhamid zostali w krótkim procesie skazani i następnie powieszeni.
W tym właśnie czasie Dżundallah stała się znana na tyle, że zainteresowali się nią eksperci. Według niektórych źródeł powstała ona z inicjatywy Al-Kaidy, a więc również organizacji sunnickiej. Wiele informacji wskazuje na jej współpracę ze Stanami Zjednoczonymi – o bycie agenturą Waszyngtonu Dżunadallah była wielokrotnie oskarżana przez Iran. Sam Rigi, tuż po zatrzymaniu, powiedział w irańskiej telewizji, że organizację od dawna wspierał Waszyngton. Nie wiadomo jednak, czy ta wypowiedź była zgodna z prawdą, podobnie jak doniesienia prasowe, jakoby agenci Mosadu – udając funkcjonariuszy amerykańskiej Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA) – rekrutowali członków Dżundallah do atakowania celów w Iranie. Władze w Teheranie niezmiennie utrzymują, że Dżundallah to nie ruch oddolny, lecz spisek Amerykanów, Izraelczyków oraz Brytyjczyków. Niektóre media irańskie winą obarczają innych wrogów Teheranu – Katar i Arabię Saudyjską.
Nowa odsłona
Irańskich oskarżeń nie sposób zweryfikować jednoznacznie, ale wiadomo, że egzekucja przywódcy sunnickiego oporu w Beludżystanie nie zakończyła przemocy. Po rozbiciu ugrupowania powołano Dżaisz ul-Adl (Armia Sprawiedliwości), która kontynuuje walkę. Działania zbrojne przybrały na sile. Podobnie jak Dżundallah, również Dżaisz ul-Adl wykorzystuje to, że wschodnia granica Iranu ma 900 km, co umożliwia tworzenie baz w Pakistanie i Afganistanie. Siły bezpieczeństwa tych państw są zbyt słabe, aby zwalczyć partyzantów. By przeciwdziałać zarówno przemytnikom, jak i grupom zbrojnym, Iran zbudował pas umocnień wzdłuż granicy (zasieki, kanały, punkty obserwacyjne), ale nie przynosi to oczekiwanego efektu.
Za swój główny cel Dżaisz ul-Adl stawia, podobnie jak Dżundallah, walkę o prawa obywatelskie i religijne sunnitów, którzy – jej zdaniem – są w Iranie dyskryminowani przez szyitów. Irańskie wojsko jest oskarżane o „okrucieństwo i barbarzyństwo”. W związku z tym są atakowane irańskie posterunki graniczne, kolej, infrastruktura, budynki użyteczności publicznej, a także meczety. Ugrupowanie stosuje takie metody, jak zamachy z użyciem samochodów-pułapek, terrorystów samobójców oraz porwania. O skali problemu świadczy atak z ubiegłego roku, kiedy to partyzanci sunniccy dokonali zuchwałego szturmu na przygraniczną bazę wojskową. Wymiana ognia trwała kilka godzin i do odwrotu na terytorium Pakistanu zmusił atakujących dopiero ostrzał z irańskich śmigłowców. Jak każde nowoczesne ugrupowanie terrorystyczne, także Dżaisz ul-Adl wykorzystuje w swojej działalności media społecznościowe – informacje (w tym zdjęcia) są publikowane w internecie.
Wzajemne oskarżenia
Wzmagający się konflikt zbrojny wpływa nie tylko na sytuację wewnętrzną Iranu, lecz także na jego polityczne i gospodarcze relacje z Pakistanem, które można określić jako chłodne (chociażby dlatego, że Pakistan utrzymuje bliskie stosunki z wrogami Teheranu – Stanami Zjednoczonymi i Arabią Saudyjską). Iran od dawna oskarża rząd w Islamabadzie o przymykanie oka na działalność na swym terytorium sunnickich bojówek. Pakistan zaś wskazuje na rajdy irańskiego wojska na swój obszar oraz cykliczny ostrzał, w którego wyniku giną pakistańscy policjanci, żołnierze i cywile. Sporem dyplomatycznym i wzajemnymi oskarżeniami zakończyło się porwanie w lutym 2014 roku pięciu irańskich pograniczników.
Wojna w Beludżystanie uniemożliwia realizację projektu budowy międzynarodowej sieci przesyłowej LNG. Iran ukończył już swój odcinek – w odróżnieniu od Islamabadu, który nie ma na to pieniędzy. Beludżowie są projektowi przeciwni, postrzegają go jako kolejny dowód wykorzystywania ich przez władzę centralną w Teheranie. Szansa na szybką realizację projektu, który mógłby stać się wielkim sukcesem prezydentury Hasana Rouhaniego, jest niewielka, nie tylko z powodu aktywności grup zbrojnych i braku źródeł finansowania ze strony Pakistanu, lecz także w związku z pogorszeniem się kondycji rosyjskich firm energetycznych (Gazprom), które wyrażały zainteresowanie udziałem w projekcie.
autor zdjęć: twitter/instagram