Kiedy w zeszłym roku st. szer. Witold Ostynowicz przyjechał na polsko-białoruską granicę i przekonał się, z czym mierzą się żołnierze na służbie, postanowił wesprzeć ich tak, jak potrafi najlepiej. Napisał tekst, zarapował go i wrzucił do sieci. Nagranie wkrótce stało się niezwykle popularne. Hip-hopowy utwór i jego wykonawcę doceniła też kapituła nagrody Buzdygan.
„Przyjechało tutaj wojsko, kochamy cię, Polsko”. Na nagranym telefonem filmie widać chłopaka z latarką rapującego o sytuacji, którą zastał na polsko-białoruskiej granicy. Siedzi w wojskowym namiocie, ubrany jest w wojskową koszulkę. Nikt raczej nie ma wątpliwości, że to żołnierz. Szybko okazuje się, że jest nim st. szer. Witold Ostynowicz, który na scenie występuje jako VitoWS. Skąd pomysł na nagranie utworu o sytuacji na granicy? – Chciałem podnieść morale moich koleżanek i kolegów oraz innych służb, z którymi mamy zaszczyt służyć – mówi Witold Ostynowicz. Jakiś czas później ten sam utwór zarapował podczas wizyty reporterki TVP w jednej z baz, a w końcu na koncercie piosenki wojskowej państw NATO, który odbył się 15 sierpnia 2022 roku w Elblągu. Po występach w telewizji o raperze w mundurze mówiła już cała armia. Kim jest chłopak, którego utwór stał się hymnem żołnierzy broniących polskiej granicy?
Witold Ostynowicz służy w 5 Pułku Artylerii na stanowisku obsługi wyrzutni rakietowej WR40 Langusta. – Jego służba jest bardzo odpowiedzialna. Wymaga cierpliwości oraz precyzji. St. szer. Ostynowicz wywiązuje się ze swoich zadań we wzorowy sposób – chwali podwładnego ppłk Arkadiusz Sułek, dowódca 3 Dywizjonu Artylerii Rakietowej 5 Pułku Artylerii. Jakiś czas temu Ostynowicz został oddelegowany do sekcji wychowania fizycznego. – Zamieniłem mundur na dresy – śmieje się Vito. Ale dla niego sport to od dawna bardzo ważna część życia. Zajmował się nim już w szkole średniej. Koszykówka, lekkoatletyka, bieganie, piłka nożna – kochał niemal każdy rodzaj aktywności fizycznej. Dziś reprezentuje jednostkę w meczach koszykówki i futsalu.
Trafia do wielu
Wszyscy w wojsku znali sportowe zacięcie Witka, ale czy koledzy w mundurach wiedzieli o jego zamiłowaniu do rapowania? Bo Vito nie zaczął kariery muzycznej w wojsku. Od wielu lat występował na hip-hopowych scenach. – W jednostce nie chwalił się nikomu swoją muzyczną pasją, ale w małym mieście niczego nie da się ukryć. Ktoś go skojarzył, ktoś widział na scenie. W końcu wygooglowaliśmy jego nazwisko i prawda wyszła na jaw – śmieje się sierż. Beata Wiśniewska, przełożona Ostynowicza. – Jesteśmy dumni z Witka. „Granicą” wzruszył nas wszystkich. Cieszę się, że jego słowa trafiają do tak wielu osób. Wyjaśnia ludziom, czym zajmujemy się na granicy – przyznaje Wiśniewska.
Umiejętność pisania tekstów szybko stała się zresztą znakiem rozpoznawczym Witka. – Byłam w szoku, gdy na własne oczy przekonałam się, jak szybko to robi. Kiedyś poprosiłam, by napisał kilka słów dla jednego z przełożonych, który odchodził ze służby. Witek wziął kartkę, długopis i zniknął na pół godziny. Widziałam, że siada pod drzewem i coś notuje. Wrócił z gotowym tekstem. Magik! – opowiada sierżant.
St. szer. Ostynowicz stara się wykorzystywać swój talent, by pomagać innym. – Pewnego dnia wymyśliliśmy wspólnie, że zorganizujemy koncert, podczas którego zbierzemy pieniądze na leczenie młodego chłopaka, mieszkańca Sulechowa. Witek nie tylko zaśpiewał na koncercie, lecz także go poprowadził. Kiedy zobaczyłam, jak fantastycznie radzi sobie na scenie, jak porywa publiczność, byłam zachwycona. Jestem pewna, że to przede wszystkim dzięki niemu zebraliśmy wówczas pokaźną kwotę – stwierdza Beata Wiśniewska.
Emocje z granicy
Scena to dla Ostynowicza nic nowego. Kilka lat temu regularnie występował m.in. z muzykami Mezem i Doniem. – Witek był moim suportem i sporo razem graliśmy. Jest człowiekiem niesamowicie dowcipnym i świetnie odnajdującym się na scenie. Kiedy dowiedziałem się, że zaczął służbę w wojsku, bardzo się ucieszyłem. Pomyślałem, że dyscyplina uporządkuje jego chaotyczną naturę – wspomina Mezo. – Poza tym Vito zawsze był człowiekiem bardzo lojalnym i honorowym. Myślę, że właśnie takich żołnierzy potrzebujemy – dodaje muzyk.
Z kolei Doniu, muzyk i producent, wspomina charyzmę Witka i jego umiejętność zarażania optymizmem wszystkich dookoła. – Miał jednak jedną wadę. Notorycznie się spóźniał. Kiedy wstąpił do wojska, pomyślałem, że w końcu nadeszła chwila, w której Vito nauczy się punktualności. I tak też się stało – śmieje się Doniu. Gdy jednak sytuacja na polsko-białoruskiej granicy zaczęła się zaogniać, a kolejni żołnierze wyjeżdżali na wschód Polski, by patrolować tereny przygraniczne, muzycy zdali sobie sprawę z tego, że służba Witka to coś znacznie więcej niż nauka wojskowego drylu. – Vito czasami wysyłał mi z granicy pełne emocji wiadomości. Musiał sobie to wszystko jakoś przepracować. Mam wrażenie, że utwór „Granica” to dla niego katharsis – mówi Doniu. Odbiór przez słuchaczy był wspaniały, co widać chociażby po komentarzach w sieci. „Szacun za to, co robicie na granicy”, „Jestem wam bardzo wdzięczny. A tobie, Vito, podwójnie, bo pokazałeś to wszystko z tej nieoczywistej strony” – pisali internauci. Doceniali służbę żołnierzy, policjantów czy pograniczników. Wśród komentarzy można było znaleźć również taki: „Chłopie, za ten kawałek należy ci się Buzdygan!”.