Wojsko kojarzy się z musztrą, dyscypliną, ale także z prezentowaniem patriotycznych postaw. Od wieków żołnierze ratowali kraj w potrzebie, i to zarówno w czasie wojny, jak i powodzi czy innych klęsk zaskakujących rodaków w czasie pokoju. Od armii cywile oczekują odwagi i poświęcenia dla własnego państwa. Całe pokolenia Polaków wychowano na wierszach, pieśniach i książkach opiewających męstwo polskich żołnierzy.
Dobra armia to jednak nie tylko taka, która ma doskonale przygotowanych profesjonalnych wojskowych i najnowocześniejszy sprzęt. Karabiny nie strzelają same. Ważne, żeby żołnierze byli zdeterminowani, przekonani całym sercem do walki, która stała się ich zadaniem. Historia wojen czasami przemilcza istotne zdarzenia, kiedy to uciekali oni z pola walki i trzeba było ich zmuszać do boju albo rozstrzeliwać za dezercję.
Od ostatniej wielkiej wojny minęło prawie siedemdziesiąt lat. To był czas na wychowanie trzech pokoleń. Warto zadać pytanie, jacy jesteśmy teraz? Czy z równym poświęceniem, narażając życie, nasi żołnierze stanęliby w razie potrzeby do walki? Doświadczenia z operacji w Iraku i Afganistanie pokazują, że i dzisiaj oddają oni to, co najcenniejsze – własne życie, wykonując zadanie postawione przez państwo. Jestem przekonany, że gdyby ta potrzeba oznaczała obronę Ojczyzny, ich bojowa gotowość byłaby jeszcze większa.
Umiłowanie własnej Ojczyzny jako najprostsza definicja patriotyzmu jest rozmaicie wyrażane; i w cywilu, i w wojsku. W misjach za granicą żołnierze innych państw wywieszają flagi, oklejają pojazdy i pomieszczenia narodowymi symbolami. Starają się podkreślić, że pochodzą właśnie z tego kraju. W dyskusjach z kolegami przechwalają się tym, co wyróżnia ich Ojczyznę.
Wiele razy zadawałem sobie pytanie – i to obserwując żołnierzy zarówno w jednostkach w Polsce, jak i w różnych misjach – czego nauczyliśmy naszych podwładnych, co im zaszczepiliśmy, jacy są naprawdę nasi żołnierze. To ważne, aby wiedzieć, co jest ich priorytetem, nadrzędną wartością, co motywuje żołnierzy do określonego działania.
To trudne pytania, a i odpowiedzi trzeba formułować rozsądnie. Mam wrażenie, że przez wiele ostatnich lat w nieustającej dyskusji o zarobkach, dodatkach, podwyżkach zapomnieliśmy trochę o postawach, etosie munduru, sprawach wychowania. Cóż z tego, że mamy armię profesjonalną? Nadal rozpoczynają w niej służbę nieopierzeni młodzi ludzie. Jeżeli mówi się, że powoli granica dorastania przesuwa się w stronę trzydziestki, to znaczy, że ktoś, kto zakłada mundur jako dziewiętnastolatek, jeszcze przez wiele lat pod wieloma względami będzie potrzebował wychowawczego wsparcia. Jego kształtowania nie powinno się zostawiać internetowi, blogom, telewizji.
Wiele jest do zrobienia, a i grzech zaniechania wydaje się niemały. Czyj? Nas wszystkich, dowódców, wychowawców, kapelanów i nie tylko. Może przede wszystkim szkół i rodziców. Nie brakuje chętnych do wyjazdu na operację w Afganistanie, nie ma też trudności z wykonaniem zadań poza ogrodzeniem baz w ISAF. Czy głównie dlatego, że za jedno i drugie wojsko płaci odpowiednie pieniądze, czy też wynika to z postaw żołnierskich?