Legioniści. Najwierniejsi z wiernych

czwartek, 12 lipca 2018

W czerwcu i lipcu 1918 roku najbardziej zapracowanymi ludźmi w obozie internowanych legionistów w Łomży byli fotografowie. Jak wspominał jeden z żołnierzy, Wincenty Solek, „w przewidywaniu likwidacji obozu wiara znów fotografuje się oddziałami i sitwami”. Te „oddziały i sitwy” to resztki kompanii, batalionów i pułków. Wiekowa fotografia z mojego rodzinnego archiwum przypomina dziś historię honorowych legionistów, którzy wybrali obóz zamiast poddaństwa niemieckiemu cesarzowi.

 



Legionistów pochodzących z Królestwa Polskiego, czyli poddanych rosyjskich, internowano po tym, jak odmówili złożenia przysięgi na wierność cesarzowi Wilhelmowi II oraz „królestwu polskiemu i memu przyszłemu królowi”. Jak tłumaczył brygadier Piłsudski swoim podkomendnym na początku lipca 1917 roku, „Nasza wspólna droga z Niemcami się skończyła. Wszystkie nasze i niemieckie interesy układają się przeciw sobie. W interesie Niemców leży przede wszystkim pobicie aliantów, w naszym – by alianci pobili Niemców. […] Niemcy będą chcieli kosztem naszym robić jakieś umowy z Rosją. Im prędzej przegrają wojnę, tym lepiej. Właściwie Niemcy tę wojnę już przegrały”. Józef Piłsudski, polecając legionistom, by odmówili złożenia przysięgi, zdecydował tym samym o wyprowadzeniu Legionów Polskich z podporządkowania państwom centralnym. Komendanta posłuchała większość I oraz III Brygady. W konsekwencji tych, którzy odmówili złożenia przysięgi, internowano w Beniaminowie (tu trafili oficerowie) i Szczypiornie (podoficerowie i szeregowcy). Legionistów – austriackich poddanych wcielono do Polskiego Korpusu Posiłkowego i wysłano do Przemyśla, a potem do Besarabii. Poddanych rosyjskich, którzy złożyli przysięgę, wcielono do Polnische Wehrmacht (Polska Siła Zbrojna), dowodzonego przez gen. Hansa Hartwiga von Beselera, generalnego gubernatora warszawskiego.

Szczypiorno bez konwoju, ale z biblioteką

W lipcu 1917 roku do obozu w Szczypiornie dotarł pierwszy transport legionistów. Nie byli oni konwojowani przez strażników, ponieważ traktowali internowanie jako naturalną konsekwencję własnej decyzji o odmowie złożenia przysięgi. Z kolei część legionistów, np. Władysław Kęsik, została poinformowana, „że gdzieś do jakiegoś obozu […] mamy jechać, a tam po rozmundurowaniu mamy wracać w cywilnych ubraniach do domu”. Jeszcze przez kilka następnych tygodni, ku zdumieniu Niemców, do Szczypiorna zgłaszali się pojedynczy legioniści, którzy w owym czasie byli na urlopach, a po powrocie do pułków składali pisemne oświadczenie o odmowie złożenia przysięgi i otrzymywali rozkaz wyjazdu do obozu. Na początku trafiło tu około 3,5 tys. żołnierzy. Wśród nich 18 oficerów, którzy, zdjąwszy dystynkcje, postanowili nie opuszczać swoich podwładnych w tej trudnej sytuacji. Na miejscu jednak rzeczywistość okazała się mniej różowa. Zakwaterowanie w ziemianko-barakach i głodowe racje żywnościowe zapowiadały, że cena za odmowę walki ramię w ramię z sojuszniczą armią niemiecką nie będzie niska. Zrozumieli, że swój pobyt w obozie muszą traktować jako następny etap batalii.

Internowani sami zaczęli organizować sobie życie obozowe. W poszczególnych blokach powstały biblioteki. Według jednego z internowanych „Dobór lektury tych bibliotek stanowią przeważnie polskie dzieła naukowe i historyczne, samej zaś „Trylogii” Sienkiewicza ponoć 23 komplety figuruje w katalogach. Drugi radosny i budujący objaw – to silny ruch oświatowy, jaki od niedawna, na podobieństwo epidemii, zatacza coraz szersze kręgi. Organizowano kursy maturalne, średnie i elementarne, ponadto są specjalne kursy języków obcych, buchalterii i gimnastyki, słowem – co kto lubi. Nauka trwa po 7 godzin dziennie, a już teraz korzysta z niej pilnie 500 słuchaczy”.

Agitacja za złożeniem przysięgi

Przez cały czas Niemcy i przysłani z Polnische Wehrmacht oficerowie łącznikowi wraz z kapelanem ks. kpt. Kwapińskim prowadzili w Szczypiornie agitację za złożeniem przysięgi i wstąpieniem do PSZ. Do obozu przybył nawet inspektor Szkół Piechoty PSZ płk Leon Berbecki, cieszący się szacunkiem podwładnych były dowódca 5 Pułku „Zuchowatych”. Pułkownik chciał, by jego piątacy wstąpili do PSZ, dzięki czemu wydostaną się z obozu. Spotkał go jednak przykry zawód. Musiał się szybko wycofać, aby w obecności Niemców nie stać się przedmiotem obelg ze strony byłych podwładnych, od których usłyszał „Ty łyku sosnowiecki!” A i tak było to jedno z lżejszych określeń.

Agitacja wysłanników PSZ przyniosła w końcu pewne efekty, ponieważ około 840 legionistów zadeklarowało chęć złożenia przysięgi w październiku. Zostali oni wyprowadzeni z obozu i pożegnani kamieniami oraz fragmentami cegieł przez rozgoryczonych zdradą kolegów. Agitatora księdza Kwapińskiego uratował przed linczem starszy obozu wachm. Janusz Olszamowski. Jak oceniał Ludwik Dudziński, jeden z małoletnich wówczas legionistów, „Przyczyny przerzedzenia szeregów są proste: znękanie, bieda, głód, ciągłe represje i beznadziejność położenia. Ten materiał ludzki, który odpadł, przedstawia się zgoła nieosobliwie, choćby najzupełniej bezstronnie przyszło każdemu rzecz ujmować. Odpadło moc rekrutów, taborytów, prowiantowców i Żydów, odpadli inwalidzi i chorzy, pewni zwolnienia do domów po zbadaniu lekarskim, odpadli odarci z ubrań i obuwia mizeracy, odpadły wreszcie nieideowe jednostki”. W obozie pozostało 2145 legionistów.

Batalia o numery jenieckie i głodówka

13 listopada zaczęła się wojna o numery jenieckie. Niemcy nakazali legionistom naszyć na mundur, na lewej piersi, kawałek materiału z naniesionym numerem. Żołnierze uznali to za hańbiące, ponieważ nie uważali się za jeńców, tylko za internowanych byłych towarzyszy broni. Niemcy w odpowiedzi zlikwidowali w obozie wszystkie przywileje, zakazując m.in. pisania listów do rodzin oraz dożywiania przez kaliski Komitet Opieki nad Jeńcami. Konflikt zakończył się głodówką. Po kilku dniach kilkuset omdlałych z głodu internowanych znalazło się w izbie chorych i w obozowym lazarecie. Mając na względzie troskę o zdrowie i życie protestujących, autonomiczne władze obozowe przerwały głodówkę i zgodziły się na naszycie numerów jenieckich. Nastąpił powrót do stanu sprzed 13 listopada. Przywrócono możliwość korespondowania i dożywiania. Numery jenieckie naszyto na lewy rękaw. Głodówka osiągnęła jednak swój cel: wiadomość o proteście legionistów rozeszła się w prasie krajowej i zagranicznej. Pojawiły się manifestacje w ich obronie i nasiliły wrogie nastroje społeczeństwa wobec Niemców.

W grudniu Niemcy podjęli decyzję o przeniesieniu legionistów do obozu internowania w Łomży. Przed ewakuacją zwolnili część małoletnich oraz kilkunastu chorych na gruźlicę i przepuklinę.

Łomża

Po zwolnieniach stan obozu w Łomży wynosił około 800 legionistów. Byli to już najwierniejsi z wiernych. 23 marca 1918 roku do internowanych dotarł rozkaz podpisany przez komendanta Polskiej Organizacji Wojskowej płk. Edwarda Rydza-Śmigłego, nakazujący im wstąpienie do Polskiej Siły Zbrojnej w celu przejęcia tej formacji „od środka”. Niemcy jednak słusznie podejrzewali, że coś jest nie tak z tym zbiorowym ochotniczym zgłaszaniem się nieprzejednanych dotychczas legionistów. Mimo to powołano komisję lekarską, która miała określić przydatność „legunów” do służby w Polnische Wehrmacht. Komisja uznała około 600 legionistów za „zdolnych”, a pozostałych za „niezdolnych” do służby. 12 lipca 1918 roku 600 legionistów wymaszerowało z obozu i zasiliło PSZ. Opuszczali obóz na własnych warunkach, realizując rozkaz władz przez siebie uznawanych, czyli POW. Pozostałych 200 „niezdolnych” do służby zostało zwolnionych tydzień później i zasiliło struktury lokalne POW w swoich miejscowościach. Gdy Józef Piłsudski powrócił do Warszawy 10 listopada 1918 roku, dysponował trzema zdyscyplinowanymi i karnymi pułkami Polnische Wehrmacht i kilkudziesięciotysięczną POW.

17 bohaterów, tyleż fotografii

Na zdjęciu wykonanym 5 lipca 1918 roku widzimy 17 legionistów, w większości z kompanii karabinów maszynowych 5 Pułku „Zuchowatych”. Już na pierwszy rzut oka widać, że to żołnierze dumni z wykonanego zadania. Fotografia pochodzi z mojego rodzinnego archiwum, jednym z legionistów jest bowiem mój dziadek kpr. Jan Łydka(piąty od prawej w pierwszym rzędzie). Pozostali zidentyfikowani z nazwiska na podstawie autografów na rewersie zdjęcia to: Bronisław Janowski, Leon Oronek, Edward Lewonowski, Marcin Zajączkowski, Jan Baran, Icek Altman, Józef Golec, Leon Żmuda, Leon Kauzal (wszyscy z kompanii karabinów maszynowych 5 Pułku „Zuchowatych”), Hugo Eberhard, Leon Niedzielski, J. Podtosziely. Dwa autografy nie zostały rozpoznane. 17 odbitek tej fotografii znalazło się w archiwach 17 rodzin legionistów. Być może niektóre z nich przetrwały do naszych czasów, a pamięć rodzinna przechowała wiedzę o pozostałych „legunach”, umożliwiając zidentyfikowanie żołnierzy.

 

Podczas pisania tekstu korzystałem z następujących źródeł:

J. Snopko, Finał epopei Legionów Polskich 1916–1918, Białystok 2008.

Materiały źródłowe do dziejów legionistów internowanych w Szczypiornie w 1917 roku, Kalisz 2017.

L. Dudziński, Ofiarny stos, Dziennik legionisty, Kalisz 2016.

J. Gaździcki, Ze Szczekocin nad Berezynę, Warszawa 2006.

W. Kęsik, Za drutami Szczypiorny i Łomży, Wspomnienia byłego żołnierza I Brygady Legionów Polskich, Warszawa 1936.

W. Solek, Pamiętnik legionisty, Warszawa 1988.

Andrzej Łydka

autor zdjęć: arch. prywatne