moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Pozostali żołnierzami

Kim byli dwudziestolatkowie, którzy na frontach wojny sprzed stu lat bili się o suwerenną Polskę? Piotr Korczyński w najnowszym numerze kwartalnika „Polska Zbrojna. Historia” opisuje losy kpr. Jakuba Wysockiego i ppor. Stanisława Baziaka, dwóch z tysięcy żołnierzy, którzy w mundurach Wojska Polskiego stanęli w obronie Niepodległej.


Stanisław Baziak (z lewej) w sierpniu 1920 r. był w sowieckiej niewoli. Na wieść o klęsce Tuchaczewskiego pod Warszawą został bestialsko zamordowany. Kpr. Jakub Wysocki (z prawej), bohater spod Dytiatyna.

Gdyby człowiek miał dwadzieścia lat… I po tym stwierdzeniu następuje zazwyczaj litania samych optymistycznych spraw czekających na realizację przez tak młodą osobę, która dopiero co weszła w dorosłe życie. Jeśli jednak dzieje się to na wojnie, lista nie jest już tak oczywista. W 1920 r. wielu dwudziestoletnich Polaków poszło na front, by walczyć za dopiero co wskrzeszoną ojczyznę. Kiedy ma się tyle lat, rzadko myśli się o śmierci, a jeśli nawet cień takiej refleksji pojawi się w głowie, szybko zostaje wyparty stwierdzeniem: „Każdy inny, tylko nie ja…”. Dopiero w ogniu nieprzyjaciela przychodzi świadomość, że nikt nie może być na froncie pewny ani dnia, ani godziny.

 

Dwudziestoletni frontowiec

Zdarzali się jednak żołnierze, którzy mimo swych dwudziestu lat byli już doświadczonymi frontowcami. Do nich należał kpr. Jakub Wysocki, który jeszcze jako nieletni znalazł się na jednym z najkrwawszych frontów Wielkiej Wojny – włoskim. Ten najstarszy syn Marii z Michalców i Szymona Wysockiego, gospodarzy ze wsi Rozembarg (obecnie Rożnowice) pod Bieczem uczył się na szewca, ale marzył o wstąpieniu do wojska. Kiedy z frontu na urlop przyjeżdżali do rodzinnych domów żołnierze, Jakub nie dawał im spokoju, wypytując o walki, w których brali udział. Klęski, które na wojnie ponosiły Austro-Węgry, spowodowały że zaczęto przyjmować do armii także młodocianych. Rodzice, widząc upór syna, musieli pogodzić się z jego pragnieniem, i dali błogosławieństwo przed pójściem na wojnę. Powołanie Jakuba okazało się mocniejsze od doświadczeń piekła frontu włoskiego, bo po powrocie do domu nie zaprzestał myśleć o mundurze.

W 1920 r. był już w Wojsku Polskim, gdzie przydzielono go do nowo formowanego 2 dyonu 1 Pułku Artylerii Górskiej w Nowym Sączu. Kapral Wysocki znalazł się w 4 baterii dowodzonej przez kpt. Adama Zająca. Na przełomie lipca i sierpnia 1920 r. górale artylerzyści ruszyli pod zagrożoną przez bolszewicką ofensywę Warszawę. Chrzest bojowy przeszli, wspierając od 13 sierpnia ogniem haubic 8 Dywizję Piechoty pod Aleksandrowem, a 16 sierpnia czołgi 1 Pułku Czołgów nacierające na wsie Zabraniec i Michałów. Po wiktorii polskich wojsk nad Frontem Zachodnim Michaiła Tuchaczewskiego, 4 baterię przydzielono do oddziałów, które na południu walczyły z osławioną 1 Armią Konną Siemiona Budionnego. Konarmia – mimo odwrotu spod Lwowa i porażki w boju pod Komarowem 31 sierpnia – wciąż zachowywała swe ofensywne zdolności i siała grozę jeszcze większą niż na początku wojny, gdyż coraz trudniej było utrzymać w wojskowych ryzach zdemoralizowanych ostatnimi porażkami kozaków.

Salwy pod Dytiatynem

Czwarta bateria górska dotarła pociągiem do Stanisławowa 13 września. Trzy dni później, 16 września, ruszyła ku swemu przeznaczeniu z 7 baterią 8 Pułku Artylerii Polowej, z którą wspierała 13 Pułk Piechoty. Po przekroczeniu Dniestru żołnierze 3 batalionu 13 Pułku Piechoty wraz z artylerzystami 4 baterii wyrzucili bolszewików ze wzgórza 385 na północny wschód od Dytiatyna. To było jednak dopiero preludium do bitwy, gdyż około godz. 9 na horyzoncie pojawiły się oddziały bolszewickiej 8 Dywizji Jazdy i 123 Brygady Strzeleckiej. Czerwoni kozacy momentalnie zapomnieli, że są w odwrocie i rzucili się na wzgórze z „Lachami”. Mieli przytłaczającą przewagę: ok. 1200 szabel, 100 bagnetów, 5 dział i 20 cekaemów przeciwko 600 żołnierzom, 6 haubicom i 6 cekaemom. Pierwszy improwizowany szturm został odparty. Górale precyzyjnie wstrzelali się w tyraliery strzelców i spieszonych kawalerzystów. Po przegrupowaniu kozacy ponownie ruszyli do ataku i znowu musieli się wycofać. Tak było jeszcze cztery razy.

Po piątym szturmie większość polskich żołnierzy na rozkaz dowódcy 13 Pułku Piechoty, kpt. Jana Gabrysia, wycofała się ze wzgórza 385. Przed szóstym szturmem rozwścieczonych stratami bolszewików nie zdołali ujść artylerzyści 4 baterii, którzy nie mieli już czym ładować haubic, i ubezpieczający je żołnierze 2 plutonu z 9 kompanii. Widząc, że polskie działa zaprzestały już strzelania, kozacy dosiedli koni i pogalopowali na wzgórze. Otoczywszy szczelnym kordonem garstkę obrońców, wezwali ich do kapitulacji. Nie otrzymali żadnej odpowiedzi od dowódcy 4 baterii, kpt. Adama Zająca. Polacy bronili się do ostatniego, a kozacy nie brali jeńców, dobijając rannych szablami.

Według przekazów rodzinnych, kpr. Jakub Wysocki zginął jako jeden z ostatnich obrońców wzgórza. Rodzice mężnego żołnierza dowiedzieli się o tym od sąsiada, Floriana Wszołka, który zrządzeniem losu jako żołnierz 3 batalionu piechoty przeżył bój pod Dytiatynem. Udając poległego, zdołał doczołgać się do pola kukurydzy, skąd obserwował ostatnie chwile 4 baterii. Według jego opowieści, gdy kozacy wybili obsługę cekaemu osłaniającego haubicę, podbiegł do niego kpr. Wysocki z jeszcze jednym żołnierzem i strzelali aż do wyczerpania amunicji, a następnie bronili się bagnetami. Jakub Wysocki miał polec przeszyty na wylot kozacką piką. Z 4 baterii 1 Pułku Artylerii Górskiej nie ocalał żaden z 36 żołnierzy. Pod Dytiatynem zginęło 59 polskich żołnierzy. Ich odarte z mundurów ciała odnaleźli następnego dnia żołnierze 33 Pułku Piechoty. Czwarta bateria zyskała miano „baterii śmierci” i została odznaczona Orderem Virtuti Militari. Natomiast bitwę pod Dytiatynem nazwano „Polskimi Termopilami”.

Kapral Jakub Wysocki wraz z towarzyszami broni spoczął na cmentarzu pod Dytiatynem, a jego rodzina rozpoczęła własną batalię o pamięć po dwudziestoletnim bohaterze. Pozostała jej po nim fotografia, na której stoi w mundurze c.k. armii. W stulecie bitwy, na cmentarzu parafialnym w Rożnowicach, na grobie Szymona Wysockiego, rodzina ufundowała pamiątkową tablicę poświęconą kpr. Jakubowi Wysockiemu. Nieprzypadkowo wygrawerowano na niej: „Od niepamięci zachowaj, Panie…”.

Bohaterski jeniec

Stanisław Baziak był pięć lat starszy od Jakuba Wysockiego. Podobnie jak po dzielnym kapralu rodzina niczym relikwię przechowuje jego fotografię w mundurze c.k. armii i jeszcze jedną fotografię, na której Baziak stoi w mundurze polskiego oficera – to fotomontaż, który jest jednak dowodem i nagrodą za bohaterstwo i oddanie ojczyźnie. Stanisław Baziak mianowany został na podporucznika Wojska Polskiego pośmiertnie.

Ten młody człowiek był wielką nadzieją całego Szczereża – góralskiej wsi leżącej malowniczo nieopodal Łącka. Był to pierwszy szczereżanin, który miał szansę zdobyć wyższe wykształcenie. Niezwykle zdolny chłopak dostał się do Cesarsko-Królewskiego II Gimnazjum im. św. Jacka w Krakowie. Po wybuchu wojny w 1914 r., jak wielu jego kolegów, marzył o zaciągnięciu się do Legionów Polskich. Zapisał się więc na kursy wojskowe, na które uczęszczał po zajęciach w gimnazjum. Gdy ukończył go z wyróżnieniem w kwietniu 1915 r., spełniło się jego marzenie, bo jako żołnierz II Brygady Legionów wyruszył na front. Nie dane mu było jednak długo wojować, bo w listopadzie dostał się do niewoli rosyjskiej.

Przez długie lata rodzina nic nie wiedziała o jego losie. W końcu przyszła krótka wiadomość z Czerwonego Krzyża, że Stanisław Baziak zmarł w obozie w Krasnojarsku w sierpniu 1920 r. Nieszczęsnego spotkał więc los dziesiątków tysięcy jeńców przetrzymywanych w rosyjskich, a następnie bolszewickich obozach jenieckich. Lecz telegram Czerwonego Krzyża nie uspokoił ojca zmarłego, Wojciecha. Na tłumaczenia, że jego syn nie był jedyną ofiarą wojny, odpowiadał, że nie to go trapi, iż jego syn zginął, ale w jaki sposób mógł zginąć. Męczyły go złe przeczucia, które niestety się ziściły.

Okazało się, że w tej samej parafii żył człowiek, który był świadkiem śmierci młodego Baziaka. O tym jednak wyznał dopiero księdzu na łożu śmierci, upoważniając go do przekazania tej informacji rodzinie. Stanisława Baziaka zakatowali na śmierć kijami obozowi strażnicy, po tym jak dotarła do nich wieść o klęsce Tuchaczewskiego pod Warszawą. Dlaczego wybrali akurat jego? Czy ktoś jeszcze padł wtedy ofiarą ich nienawiści? Nie wiadomo. Wiadomo, że zginął dlatego, bo był Polakiem, który z całą pewnością walczyłby na froncie przeciw najeźdźcom, gdyby nie pozostawał w niewoli. Podporucznik Stanisław Baziak zyskał przynależne mu miejsce – w panteonie bohaterów 1920 r.

Autor dziękuje Wojciechowi Gądkowi i Henrykowi Kamińskiemu za udostępnienie rodzinnych archiwów i fotografii.

Piotr Korczyński

autor zdjęć: Archiwum Henryka Kamińskiego

dodaj komentarz

komentarze


Wojskowy bój o medale w czterech dyscyplinach
 
Wojna w świętym mieście, epilog
Żołnierze ewakuują Polaków rannych w Gruzji
Kosiniak-Kamysz o zakupach koreańskiego uzbrojenia
Zmiany w dodatkach stażowych
W Rumunii powstanie największa europejska baza NATO
Ukraińscy żołnierze w ferworze nauki
Aleksandra Mirosław – znów była najszybsza!
Więcej pieniędzy dla żołnierzy TSW
Lekkoatleci udanie zainaugurowali sezon
Strategiczna rywalizacja. Związek Sowiecki/ Rosja a NATO
Active shooter, czyli warsztaty w WCKMed
Operacja „Synteza”, czyli bomby nad Policami
Przełajowcy z Czarnej Dywizji najlepsi w crossie
Sandhurst: końcowe odliczanie
Polak kandydatem na stanowisko szefa Komitetu Wojskowego UE
NATO on Northern Track
Morze Czarne pod rakietowym parasolem
Pod skrzydłami Kormoranów
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Front przy biurku
Ramię w ramię z aliantami
Kolejne FlyEye dla wojska
Żołnierze-sportowcy CWZS-u z medalami w trzech broniach
Systemy obrony powietrznej dla Ukrainy
Gunner, nie runner
Tusk i Szmyhal: Mamy wspólne wartości
Wojna na detale
Święto stołecznego garnizonu
Wojna w świętym mieście, część druga
SOR w Legionowie
Polscy żołnierze stacjonujący w Libanie są bezpieczni
Szpej na miarę potrzeb
25 lat w NATO – serwis specjalny
NATO zwiększy pomoc dla Ukrainy
Zachować właściwą kolejność działań
Na straży wschodniej flanki NATO
Wojna w świętym mieście, część trzecia
W Brukseli o wsparciu dla Ukrainy
Wytropić zagrożenie
Donald Tusk: Więcej akcji a mniej słów w sprawie bezpieczeństwa Europy
Gen. Kukuła: Trwa przegląd procedur bezpieczeństwa dotyczących szkolenia
Rozpoznać, strzelić, zniknąć
Czerwone maki: Monte Cassino na dużym ekranie
W Italii, za wolność waszą i naszą
Znamy zwycięzców „EkstraKLASY Wojskowej”
Jakie wyzwania czekają wojskową służbę zdrowia?
Rekordziści z WAT
NATO na północnym szlaku
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Puchar księżniczki Zofii dla żeglarza CWZS-u
Wojna w Ukrainie oczami medyków
Posłowie dyskutowali o WOT
Szybki marsz, trudny odwrót
Charge of Dragon
Sprawa katyńska à la española
Kadisz za bohaterów
Morska Jednostka Rakietowa w Rumunii
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Wypadek na szkoleniu wojsk specjalnych

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO