moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

24 grudnia w wojsku. Siła tradycji

Pięć razy wigilię spędzałem poza domem. W Macedonii, Iraku, Gruzji i Afganistanie (dwukrotnie, w 2011 i 2014). Przygotowania do świąt zazwyczaj przebiegały podobnie. Otóż samoczynnie formowały się dwa zespoły: jeden kulinarny, drugi tworzyli zaś żołnierze o pewnym zmyśle estetycznym. Bez tej samoorganizacji nie byłoby barszczu, ryb, kompotu z suszonych śliwek i innych specjałów. A jeśli przypomni się wigilię legionistów sprzed stu laty, można powiedzieć, że niewiele się zmieniło w sposobie obchodzenia świąt przez wojsko. Z pewnymi wyjątkami…

Od czasu „zawieszenia” zasadniczej służby wojskowej w jednostkach wojskowych nie organizuje się tradycyjnych wigilii, a jedynie tzw. spotkania opłatkowe, kilka dni przed 24 grudnia. W Wigilię i przez następne dwa dni w koszarach zostaje tylko służba dyżurna. Obecnie, w zasadzie jedynymi jednostkami wojskowymi, gdzie przygotowuje się kolacje wigilijne dla wszystkich, są (i były) Polskie Kontyngenty Wojskowe poza granicami kraju.

Służba w kontyngencie trwa z reguły siedem dni w tygodniu, zgodnie z ustalonym porządkiem dnia czy „Battle Rhythm’em”. Rytm pracy zwalnia jedynie podczas przygotowania świąt, w tym Wigilii Bożego Narodzenia.

Jeszcze kilka lat temu Wigilia z dala od rodziny i bliskich była udziałem kilku tysięcy żołnierzy w polskich kontyngentach wojskowych w Iraku, Afganistanie i na Bałkanach. Obecnie w kontyngentach na Bałkanach, w Afganistanie i w Republice Środkowej Afryki służy w sumie już tylko kilkuset wojskowych. Ale Wigilie i święta organizują „jak zwykle”. Pisząc ten komentarz, zrobiłem sobie w pamięci własną listę miejsc, gdzie spędzałem Wigilie poza domem. Wyszło pięć wieczerzy w czterech krajach: w Macedonii, Iraku, Gruzji i Afganistanie (dwukrotnie, w 2011 i 2014). Miałem okazję brać udział w przygotowaniu świąt w tamtych, „trochę” nietypowych okolicznościach. A przebiegały one w podobny sposób. Czy w Narodowym Elemencie Wsparcia (NSE) w Iraku i Afganistanie, czy w Grupie Obserwatorów w Gruzji, czy w tzw. Wkładzie Narodowym do Dowództw i Sztabów w Kabulu można było zaobserwować podobny, „samopiszący się” bez ingerencji przełożonych, scenariusz wydarzeń.

Formowały się (jakby według komendy wachmistrza Luśni „Formuuuj sięęę!”) dwa zespoły. W jednym gromadzili się żołnierze o smykałce kulinarnej, w drugim zaś, bardziej licznym, ludzie o pewnym zmyśle estetycznym.

Pierwszy zespół starał się sprawnie przygotować z otrzymanych produktów dania wigilijne. W kontyngencie nie jest to trudne, ponieważ kraj na święta wysyła żywność zgodnie ze złożonym kilka miesięcy wcześniej zapotrzebowaniem. Trzeba to wszystko podzielić, poporcjować i (niektóre potrawy) podgrzać. Jeżeli w pododdziale służyły panie, bez względu na stopień przejmowały zwykle w pierwszym zespole funkcje kierownicze. Panowie, również bez względu na stopień, wykonywali polecenia bez szemrania. Bez tej samoorganizacji nie byłoby przygotowanego barszczu, ryb, kompotu z suszonych śliwek i innych specjałów tak różniących się od jedzenia serwowanego na DFAC (Dinning Facility), które było typowym KFC. Swego czasu Melchior Wańkowicz przytoczył opinię jakiegoś Francuza o tym, że nikt na świecie tak wspaniale i smacznie nie pości jak Polacy…

Drugi zespół zajmował się przygotowaniem największego, będącego w dyspozycji pododdziału, pomieszczenia na wieczerzę wigilijną. Ustawianie stołów i krzeseł, przystrajanie sali zajmowało trochę czasu. Sporo wysiłku i cierpliwości wymagało przygotowanie ozdób choinkowych.

Obydwie grupy kończyły zwykle pracę w ostatnim możliwym momencie, czyli tuż przed pierwszą gwiazdką. W ostatniej chwili układano na stołach potrawy, patrząc by każdy otrzymał swoją porcję. Podczas Wigilii żołnierze NSE zawsze „przygarniali” na wieczerzę tych, którzy pełnili służbę na samodzielnych stanowiskach w PKW (poza strukturą pododdziałów).

Gdy już wszyscy (za wyjątkiem pełniących służbę na wieżach wartowniczych), w wypranych i czystych mundurach, byli obecni, następowało odczytanie fragmentu Ewangelii wg. Św. Łukasza. Warto jednak podkreślić, że nie było łatwo „zamówić” kapelana na kolację wigilijną. Bo kontyngent spory, a kapelan był jeden w bazie i nie mógł skorzystać ze wszystkich zaproszeń. Jednak w Iraku, na IX zmianie, był naszym gościem. Po krótkich życzeniach od dowódcy NSE następowało łamanie się opłatkiem. Trwało ono stosunkowo długo, ponieważ każdy chciał się z każdym przełamać. Konflikty międzyludzkie, codziennie przecież obecne podczas służby, schodziły tego wieczora na dalszy plan lub zupełnie gdzieś niknęły. Kolacja wigilijna była całkowitym „oderwaniem się” od otaczającej nas rzeczywistości. Odtwarzane z płyty lub śpiewane kolędy dopełniały nastroju. Potem był czas na łączność z rodziną, przez telefon lub Skype’a. O północy w kaplicy rozpoczynała się pasterka. I, podobnie jak w kościołach w Polsce, na łeb, na szyję, biła frekwencją inne msze.

Osobnym „elementem” świąt były paczki od rodzin. Taka akcja jest zwykle organizowana 2-3 razy w roku. Największym problemem był transport paczek do poszczególnych baz, tak, aby paczka dotarła do adresata przed świętami. Z reguły były inne priorytety. Co armia, to inny zwyczaj lub inna skala. Na przykład żołnierz US Army otrzymuje podczas tury kilka lub nawet kilkanaście paczek ze słodyczami i upominkami od rodziny oraz od różnych organizacji pozarządowych dbających o morale wojska. W każdej paczce znajduje się ręcznie pisana kartka z życzeniami dla „our hero”. Morale jest najważniejsze.

W ubiegłym roku modne było przypominanie wydarzeń sprzed stu lat, jak np. meczu bożenarodzeniowego pomiędzy żołnierzami brytyjskimi i niemieckimi. Pozwolę więc sobie i ja opisać, dla porównania, jak wyglądała Wigilia organizowana sto lat temu przez polskich legionistów.

W grudniu 1915 roku front się ustabilizował. Przed świętami legioniści otrzymali list pasterski biskupa Bandurskiego oraz paczki z podarkami przesyłane przez różne „komitety gwiazdkowe”. Ze względu na to, iż prezenty były różne i nie można było ich sprawiedliwie podzielić, paczki losowano. Choinki przyozdabiane były, z braku bombek, nabojami karabinowymi, kulkami szrapnelowymi, zapalnikami od pocisków oraz wycyganioną od „łapiduchów” watą. Były wtedy trudności w dostarczaniu urozmaiconego jedzenia. W efekcie nie przestrzegano postu. Na obiad wydawano konserwy mięsne z napisem „HF”, co legioniści tłumaczyli jako „Hund Fleisch” – psie mięso.

W Legionowie (miasteczku wybudowanym przez legionistów za frontem dla Komendy Legionów) zorganizowano główne obchody Świąt Bożego Narodzenia. Przygotowano uroczystą kolację dla oficerów, na którą przybył bp. Bandurski wraz z płk. Władysławem Sikorskim z Naczelnego Komitetu Narodowego. Po kolacji biskup wraz z delegacją odwiedził kwatery żołnierskie w kompanii technicznej, sztabowej i skautowej. Na zakończenie dnia, przy świetle pochodni i reflektorów, odprawił uroczystą pasterkę.

Były oczywiście drobne wpadki i skandale. Do wpadek można zaliczyć zapalenie się mchu na dachu jednej z ziemianek. Po ugaszeniu pożaru okazało się, ze mech z zadaszenia zasypał stół z potrawami. Skandal zaś spowodowali ułani, którzy na kilka godzin przed pasterką byli już tak „wstawieni”, że nie mogli wsiąść na konie.

W Leśniewce żołnierze I Brygady na kolacje dostali kluski z mięsem i ziemniakami, będące wówczas rarytasem. Po kolacji dzielono się opłatkiem pomiędzy wszystkimi oddziałami. Wieczorem o. Kosma Lenczowski odprawił pasterkę. Jak wspominał, „śpiewom wtórowała orkiestra. Tylko jeden pijany Płachta przeszkadzał”.

W pierwszy dzień świąt w Legionowie bp. Bandurski poświęcił podczas mszy uszyty przez skautki z Piotrkowa sztandar kompanii skautowej. Następnie, na cmentarzu w Wołczecku, poświęcono krzyż na mogile poległych oficerów i pochowano artylerzystę, zabitego w Wigilię przez ostrzał artyleryjski. Na zakończenie dnia biskup odwiedził rannych w szpitalu polowym III Brygady i wraz z o. Kosmą udał się do jednostek I Brygady, gdzie został podjęty wystawną, jak na warunki polowe, kolacją. Serwowano pieczeń z kapustą obficie popijaną wódką. Oficerowie koniecznie chcieli upić swojego kapelana, ten jednak wraz z biskupem opuścił przed północą towarzystwo, gdyż „pijani wyczerpawszy repertuar niewinnych piosenek i kolęd (niewielu) zaczęli śpiewać porno i erotyczne piosenki”. Następnego dnia biskup odprawił mszę i wygłosił kazanie dla żołnierzy.

Wyłączając świętowanie z alkoholem i tegoż konsekwencje można dojść do krzepiącego wniosku. Otóż przez ostatnie sto lat, jakie upłynęły od walk legionowych, w zasadzie niewiele się zmieniło w sposobie obchodzenia świąt przez wojsko. W tradycji siła.

ppłk Andrzej Łydka z Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych, pasjonat historii

dodaj komentarz

komentarze


Aleksandra Mirosław – znów była najszybsza!
 
Puchar księżniczki Zofii dla żeglarza CWZS-u
Czerwone maki: Monte Cassino na dużym ekranie
Operacja „Synteza”, czyli bomby nad Policami
Żołnierze ewakuują Polaków rannych w Gruzji
Lekkoatleci udanie zainaugurowali sezon
Kosiniak-Kamysz o zakupach koreańskiego uzbrojenia
Wojna na detale
Donald Tusk: Więcej akcji a mniej słów w sprawie bezpieczeństwa Europy
NATO zwiększy pomoc dla Ukrainy
Wojna w świętym mieście, część trzecia
Gen. Kukuła: Trwa przegląd procedur bezpieczeństwa dotyczących szkolenia
Wojna w świętym mieście, epilog
Posłowie dyskutowali o WOT
Ameryka daje wsparcie
Na straży wschodniej flanki NATO
25 lat w NATO – serwis specjalny
Kadisz za bohaterów
Active shooter, czyli warsztaty w WCKMed
Sprawa katyńska à la española
Morze Czarne pod rakietowym parasolem
Front przy biurku
Wypadek na szkoleniu wojsk specjalnych
Zmiany w dodatkach stażowych
Systemy obrony powietrznej dla Ukrainy
SOR w Legionowie
W Brukseli o wsparciu dla Ukrainy
Więcej koreańskich wyrzutni dla wojska
Jakie wyzwania czekają wojskową służbę zdrowia?
Wojna w świętym mieście, część druga
NATO na północnym szlaku
Sandhurst: końcowe odliczanie
Polscy żołnierze stacjonujący w Libanie są bezpieczni
Ukraińscy żołnierze w ferworze nauki
Wojna w Ukrainie oczami medyków
Zachować właściwą kolejność działań
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Wojskowy bój o medale w czterech dyscyplinach
Ramię w ramię z aliantami
Szybki marsz, trudny odwrót
Więcej pieniędzy dla żołnierzy TSW
W Italii, za wolność waszą i naszą
Święto stołecznego garnizonu
Pod skrzydłami Kormoranów
Charge of Dragon
Szpej na miarę potrzeb
Morska Jednostka Rakietowa w Rumunii
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Przełajowcy z Czarnej Dywizji najlepsi w crossie
Kolejne FlyEye dla wojska
Wytropić zagrożenie
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Rekordziści z WAT
Znamy zwycięzców „EkstraKLASY Wojskowej”
Gunner, nie runner
Polak kandydatem na stanowisko szefa Komitetu Wojskowego UE
Rozpoznać, strzelić, zniknąć
W Rumunii powstanie największa europejska baza NATO
Strategiczna rywalizacja. Związek Sowiecki/ Rosja a NATO
NATO on Northern Track

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO