POMOCNA DŁOŃ

Po misji powrót do rzeczywistości bywa wyzwaniem. Najtrudniej jest, gdy zostajesz sam. Tak mówią weterani. Coraz częściej mogą jednak liczyć na wsparcie społeczeństwa.

O problemach żołnierzy weteranów misji zagranicznych mówi się coraz głośniej. Najważniejszym krokiem do tego, by tych, którzy służyli poza granicami kraju, otoczyć opieką, było przyjęcie we wrześniu 2011 roku ustawy o weteranach działań poza granicami państwa. Dzięki tym regulacjom dostali oni wiele uprawnień. Ustawa to jednak nie wszystko. W Polsce o weteranów zaczynają troszczyć się fundacje, stowarzyszenia, różne instytucje oraz poszczególne osoby. Co ciekawe, pomoc niosą też cywile, dla których żołnierz walczący na misjach to bohater i dlatego społeczeństwo jest mu winne przynajmniej szacunek.

Weterani weteranom

O ile Stany Zjednoczone czy Wielka Brytania mogą się pochwalić imponującą liczbą instytucji pomagających weteranom w powrocie do powojennej, normalnej rzeczywistości, o tyle w Polsce dopiero stawia się w tym kierunku pierwsze kroki. Na szczęście sytuacja w tej dziedzinie zaczyna się poprawiać.

Poszkodowanym polskim żołnierzom, którzy po trudach operacji zagranicznych wracają do kraju, od lat pomaga Stowarzyszenie Rannych i Poszkodowanych w Misjach poza Granicami Kraju. Założyli je sami weterani, a udzielają się w nim byli i obecni żołnierze. To oni współpracowali z kierownictwem resortu obrony przy tworzeniu ustawy o weteranach działań poza granicami państwa. Stowarzyszenie w rozmaity sposób wspiera potrzebujących wojskowych – organizuje zbiórki pieniędzy, a także warsztaty terapeutyczne dla żołnierzy i ich rodzin. „Zarejestrowanie stowarzyszenia jako organizacji pożytku publicznego dało nam możliwość pozyskiwania środków z 1% podatku”, mówi prezes Tomasz Kloc. „Ułatwia to nam zdobywanie funduszy na programy pomocowe, takie jak: dofinansowanie wypoczynku dzieci i młodzieży, program przekwalifikowania i dokształcania, paczki świąteczne czy wypłatę zapomóg dla weteranów w ciężkiej sytuacji finansowej”.

Jedną ze specjalności stowarzyszenia jest program rehabilitacji przez sport. W ciągu roku pod patronatem tej organizacji odbywa się kilka różnego rodzaju imprez, takich jak zawody strzeleckie, piesze rajdy po górach, kilkudziesięciokilometrowe rajdy rowerowe oraz kursy nurkowe. Na tego typu spotkaniach chodzi nie tylko o sportową rywalizację, lecz także o podtrzymywanie koleżeńskich więzi między weteranami oraz środowiskiem weteranów i armią, z którą wielu, z powodu odniesionych ran, musiało się pożegnać.

Stowarzyszenie kładzie też duży nacisk na edukację społeczeństwa, aby zwrócić uwagę na problemy, z jakimi spotykają się ranni i poszkodowani żołnierze. Co roku 29 maja organizuje obchody Dnia Weterana, które poprzedza kampania społeczna „Dzień Weterana – szacunek i wsparcie”.

Polskim weteranom pomaga także powstała w 2012 roku w Waszyngtonie amerykańska fundacja Polish Warrior Foundations (PWF). Założył ją emerytowany pułkownik amerykańskich wojsk lotniczych George Cunningham razem z Polką Agnieszką Kucharską. Oficer służył z Polakami w 2003 roku w Iraku i w 2005 roku w Afganistanie, wielokrotnie współpracował z nimi także w ramach służby w Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE). „Z wieloma Polakami się zaprzyjaźniłem”, mówi Cunningham. „Dzięki ich opowieściom poznałem wasz kraj i historię. Chciałem, by polscy misjonarze z Iraku i Afganistanu oraz ich rodziny byli otaczani podobną troską, jak nasi żołnierze. Dlatego postanowiłem założyć fundację”.

W pierwszym roku działalności zdążyła ona nawiązać współpracę z ambasadami: Stanów Zjednoczonych w Warszawie i polską w Waszyngtonie, zorganizować akcję wysyłania kartek do żołnierzy na misjach oraz – dzięki współpracy z polskim wojskiem i firmą Wedel – przygotować dla rodzin poległych i rannych na misjach świąteczne paczki ze słodyczami. Teraz PWF chce doprowadzić do spotkania na cześć matek poległych żołnierzy. „To tylko kilka przykładów”, mówi Agnieszka

Kucharska, dyrektor fundacji. „Mamy dość sprecyzowane cele, a jednym z nich jest pomoc finansowa w kształceniu tych dzieci, które na misji straciły matkę lub ojca. Chcemy także skupić się na organizowaniu różnych form wsparcia dla rodzin polskich weteranów”. Chodzi o jednorazową pomoc pieniężną w sytuacjach kryzysowych, na przykład gdy żołnierz zostanie na misji ciężko ranny i trafi do szpitala. „Środki te najbliżsi będą mogli wykorzystać między innymi na zakup biletu lub zapewnienie opieki nad dziećmi”, dodaje Kucharska.

PWF chce także zapewnić weteranom oraz ich rodzinom doradztwo psychologiczne i pomoc medyczną. „Pragniemy poszerzyć naszą współpracę z amerykańskimi centrami medycznymi zajmującymi się na przykład leczeniem stresu pourazowego, słuchu i wzroku czy z centrum amputacji. Zależy nam na tym, aby polscy weterani mogli korzystać z ich usług”, wyjaśnia pułkownik Cunningham. „Planujemy też zbiórkę funduszy na zbudowanie nowoczesnego centrum rehabilitacji dla polskich żołnierzy”.

Przedstawiciele PWF zaznaczają, że swoją działalnością nie zamierzają dublować pracy państwa na rzecz weteranów. „My chcemy te działania wspierać, realizując własne pomysły. W samych tylko Stanach Zjednoczonych działa ponad 300 podobnych organizacji. Ich współdziałanie z państwem doskonale się sprawdza”, uzupełnia pułkownik.

By oferta pomocy była jak najszersza, PWF podpisała w 2013 roku porozumienie z polską Fundacją „Szarik”. „Wspólnie będziemy realizować pilotażowy projekt przygotowania psów asystujących cierpiącym na PTSD”, tłumaczy Cunningham. (Więcej o dogoterapii na stronach 28–29)

Kup kawę, wyślij pocztówkę

Fundacja „Szarik” oprócz zajęć z dogoterapii organizuje comiesięczną akcję „Kawa dla weterana”. „Zachęcamy naszych przyjaciół i znajomych, by zrezygnowali z kubka kawy i przekazali równowartość napoju na rzecz polskich weteranów misji zagranicznych”, mówi Jacek Zawadzki z Fundacji „Szarik”. Jak przyznają pomysłodawcy, inspiracją były podobne akcje organizowane dla weteranów w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. „Tam weteranów misji i żołnierzy służących z dala od ojczyzny traktuje się z należytym szacunkiem. Amerykanie organizują wiele kampanii, które mają wesprzeć wojskowych”.

„Kawa dla weterana” odbywa się od lutego raz w miesiącu. Wówczas na propozycję psychologów fundacji odpowiedziało kilka osób, które na jej konto wpłaciły niespełna 200 zł. Za zebrane pieniądze kupiono karmę dla psów terapeutycznych, cześć środków przeznaczono także na zakup następnego zwierzaka, który w przyszłości rozpocznie pracę z weteranami. Kolejne edycje „Kawy” odbyły się na początku marca i w połowie kwietnia. 

Ambasadorem akcji został były operator GROM-u „Naval”. Wspiera ją też autor blogu zAfganistanu.pl Marcin Ogdowski. „Ważne jest to, że gest wsparcia pochodzi spoza armii. Wielu żołnierzy czuje się dziś wyalienowanych ze społeczeństwa. Ta inicjatywa natomiast jest dowodem na to, że Polacy szanują i doceniają służbę swoich żołnierzy”, mówi Ogdowski.

„Kawa dla weterana” nie jest jedyną akcją tego typu, którą ostatnio prowadzono. Kilka tygodni temu odbyła się pierwsza edycja „Kartki dla weterana z PTSD”. Zainicjowały ją Aneta Stępień, żona jednego z byłych misjonarzy, oraz Krystyna

Hebda, oficer rezerwy, ratownik medyczny, która też ma za sobą Afganistan. „Podobną inicjatywę prowadzę w Niemczech, gdzie mam wielu przyjaciół żołnierzy”, mówi pani Krystyna. „Zachęcam tam wszystkich do wysyłania niemieckim weteranom świątecznych kartek wielkanocnych. Postanowiłam przenieść ten pomysł na polski grunt”.

Pozdrowienia trafią przede wszystkim do wojskowych, którzy w warszawskiej Klinice Psychiatrii i Stresu Bojowego leczą urazy wywołane pobytem na misji. „To ludzie, którzy często żyją w dwóch zupełnie różnych światach – rzeczywistym i misyjnym. W obu czują się tak samo samotni”, mówi Aneta Stępień. „W takich wypadkach gest świadczący o tym, że ich los nie jest nam obojętny, może być dobrym lekarstwem”.

Ręcznie robione kartki przysyłają wolontariusze oraz osoby spoza wojska. Wszystkie pocztówki, które trafią na adres: kartkadlaweterana@poczta.onet.pl, są na bieżąco drukowane i wysyłane do pacjentów Kliniki Psychiatrii i Stresu Bojowego w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie. Pomysłem są zachwyceni sami weterani. „Każda próba zrozumienia ludzi chorujących na PTSD, każdy rodzaj wsparcia ma duże znaczenie”, mówi młodszy chorąży Przemysław Wójtowicz, żołnierz 1 Warszawskiej Brygady Pancernej i członek Stowarzyszenia Rannych i Poszkodowanych w Misjach poza Granicami Kraju.

W 2010 roku dowodził sekcją strzelców wyborowych w Afganistanie. Podczas jednej z akcji w dystrykcie Ajiristan został ranny. Żołnierz do dziś przechowuje kartki, które w trakcie pobytu w szpitalu w Ramstein otrzymał od amerykańskich dzieci. „To był dla nas wyraźny sygnał, że ktoś o nas pamięta i że dla kogoś jesteśmy ważni”, opowiada.

W świetle gwiazd

Weteranów od kilku lat wspiera także koszykarz Marcin Gortat. „Cały czas kontynuuję moje działania mające na celu wspieranie polskiego wojska. Sądzę bowiem, że o szacunku do żołnierzy musimy pamiętać każdego dnia”, mówi koszykarz. Sportowiec co roku zaprasza do Stanów Zjednoczonych polskich weteranów misji. „Cztery lata temu pojawił się pomysł, by mogli oni przyjeżdżać na jego mecze. W ten sposób Marcin chciał uhonorować Polaków, którzy służyli na misjach”, mówi Jakub Kopeć, menadżer zawodnika. Dodaje, że koszykarzowi zależy na tym, aby polscy żołnierze byli traktowani tak, jak ich koledzy z Ameryki. „W Stanach Zjednoczonych wojskowi uznawani są za bohaterów i cieszą się szacunkiem”, mówi. W tym roku do Waszyngtonu na mecz koszykówki pojechali podporucznik Jacek Żebryk, młodszy chorąży Przemysław Wójtowicz i kapral Tomasz Rożniatowski.

Weteranom pomagają także inni polscy sportowcy oraz gwiazdy filmu i piosenki. Przyłączyli się między innymi do kampanii społecznej organizowanej z okazji Dnia Weterana. W reklamowym spocie do wparcia weteranów zachęcają wokaliści Tatiana Okupnik i Jacek Stachurski, rajdowiec Krzysztof Hołowczyc, sportowcy: Monika Pyrek, Piotr Gruszka,

Łukasz Piszczek, oraz aktorzy: Małgorzata Kożuchowska, Mikołaj Krawczyk, Cezary Żak, Jan Wieczorkowski i Dawid Zawadzki. Pomysłodawcą tej akcji jest Andrzej Pindor ze Szczecina. Choć nie należy do Stowarzyszenia Rannych Poszkodowanych w Misjach poza Granicami Kraju, chętnie wspiera poszkodowanych i ich rodziny jako wolontariusz.

W nagranym filmie wszystkie gwiazdy występują w specjalnych koszulkach z napisem „Wspieramy naszych żołnierzy”. To prezent od firmy Blik z Tarnowa. „Jest wielu ludzi, bez których to wszystko by się nie udało: reżyser Dominik Pijański, producent Michał Wiśniewski. Wszyscy włączyli się w tę akcję charytatywnie”, podkreśla Andrzej Pindor.

„Jestem zaszczycony, że mogłem wesprzeć tę wyjątkową akcję, która propaguje poważanie żołnierzy, munduru i Polski. Hasło kampanii opisuje całą jej ideę. To pierwsza tego typu kampania w naszym kraju. Mam nadzieję, że dotrze do każdego i uświadomi nam wszystkim, jak ważne jest wsparcie dla weteranów i ich rodzin”, tak swoją decyzję o udziale w spocie uzasadnia Krzysztof Hołowczyc. „Takie wsparcie, symboliczny uścisk dłoni osób, które na co dzień nie mają nic wspólnego z wojskiem, jest dla nas ważne i bardzo nas cieszy”, mówi Tomasz Kloc, prezes Zarządu Głównego szczecińskiego stowarzyszenia.

Aktor Dawid Zawadzki, który też pojawia się w spocie, z żołnierzami miał okazję pracować na planie serialu „Misja Afganistan”. „W ciągu pół roku pracy poznałem wielu z nich, a ich historie zrobiły na mnie niesamowite wrażenie”, opowiada aktor. „Zmieniłem wówczas zdanie o polskiej armii. Doszło do tego, że społeczna obojętność na los żołnierzy i negatywne komentarze w internecie na ich temat zaczęły mnie irytować. Zależy mi na tym, by cywile dowiedzieli się, jak służba z dala od rodzin, kraju, wygląda naprawdę. Pierwszym krokiem był serial, a teraz zdecydowałem się na udział w spocie. Każdy pomysł, którego realizacja może pomóc zwiększyć szacunek dla żołnierzy, ma sens”.

Mikołaj Krawczyk, aktor, który także zagrał w serialu o afgańskiej misji, na jednym z portali społecznościowych tak uzasadnił swój udział w akcji. „Weteranom wojennym należy się nasz szacunek i wsparcie, niezależnie od tego, jak bardzo pacyfistyczne mamy poglądy. Ideologia nie ma tu nic do rzeczy. W tym momencie najważniejszy jest człowiek”.

Z dobrej woli

Niektórzy ludzie wspierają weteranów, jednocześnie realizując swoje pasje. Tak było w przypadku uczestników ubiegłorocznej motocyklowej wyprawy do Gruzji. Trzech mężczyzn wraz z partnerkami wyruszyło na motocyklach przez Polskę, Słowację, Węgry, Rumunię i Turcję, by ostatecznie dotrzeć do Gruzji. Miłośnicy jednośladów chcieli jednak, by przejechane w obie strony 10 tys. km miało głębszy sens. Projekt nazwano: „Wyprawa dla zwykłych ludzi – Sakartwelo 2013”. Inicjatywę motocyklistów patronatem objęło Stowarzyszenie Rannych i Poszkodowanych w Misjach poza Granicami Kraju.

„Podjęliśmy zobowiązanie, że podczas wyprawy i po powrocie z niej oraz w czasie rozmów z mediami będziemy zwracać uwagę na problemy polskich weteranów misji”, wyjaśnia

Sławomir Szychowski, organizator podróży do Gruzji, członek motocyklowego klubu stróżów prawa Blue Knights. „Chcieliśmy także pomóc konkretnej osobie. Dowiedzieliśmy się o żołnierzu ze Szczecina, który w wyniku wypadku w Afganistanie leży w śpiączce. Chcieliśmy pomóc rodzinie chorążego Łukasza Sroczyńskiego”, opowiada. Podoficer był ciężko ranny na misji, a później zmarł w szpitalu w Polsce.

Do Gruzji pojechali za własne pieniądze, a wsparcie finansowe od sponsorów przeznaczyli na wypoczynek Amelki Sroczyńskiej, córki zmarłego żołnierza. „Pozyskanie sponsorów było trudnym zadaniem. Wysłałem ponad 50 pism z prośbą o pomoc do lokalnych firm i biznesmenów. Na nasze prośby odpowiedział jedynie GBS Bank z Berlinka, który przelał na konto stowarzyszenia 1000 zł. Jesteśmy za to wdzięczni, ale szczerze powiem, że liczyłem na większy odzew”, opowiadał Szychowski. Do akcji włączył się także Andrzej Pindor, który pozyskał sponsorów. Motocykliści przekazali Amelce laptopa i ufundowali roczną naukę języka angielskiego.

Ubiegłoroczna wyprawa do Gruzji to niejedyny pomysł Sławomira Szychowskiego na wsparcie weteranów. Emerytowany funkcjonariusz Straży Granicznej i miłośnik motocykli postanowił poprzeć centrum pomocy Mundurowi24.pl. „Marzyłem o zorganizowaniu kolejnej, bardzo wyczerpującej eskapady motocyklowej, ale te plany na razie zostały odłożone z powodu braku pieniędzy. Chciałem też stworzyć jakąś własną inicjatywę wspierającą weteranów. Ostatecznie postanowiłem przyłączyć się do działającego centrum pomocy”, opowiada.

Mundurowi24.pl to krakowskie Centrum Pomocy Społeczno-Psychologicznej, które powstało przy Małopolskim Zarządzie Wojewódzkim Związku Wojska Polskiego. Na pomysł założenia portalu wpadły trzy dziennikarki: Agnieszka Pers, Izabela Sobala i Justyna Zalewska, które chcą pomagać znajdującym się w trudnej sytuacji żołnierzom, policjantom, funkcjonariuszom straży granicznej i ich rodzinom. Mundurowi24.pl mają się koncentrować głównie na wsparciu żołnierzy, którzy cierpią na różne zaburzenia emocjonalne spowodowane pobytem na misji. Centrum zainaugurowało działalność w listopadzie 2013 roku i ciągle poszukuje do pracy nowych wolontariuszy: psychologów, pedagogów i prawników, którzy mogliby pełnić całodobowe dyżury telefoniczne.

W Mundurowych24.pl jako wolontariuszka działa także Krystyna Hebda. Sama jako ratownik medyczny w mundurze jeździła na misje, więc doskonale wie, z czym wiąże się powrót do pomisyjnej rzeczywistości. Chce pomagać weteranom, ponieważ dobrze zna to środowisko. „Żołnierze wiedzą, że jak mają poważny problem, mogą do mnie dzwonić o każdej porze dnia i nocy. Czasem, gdy faktycznie jest już późno, wysyłają SMS, a ja oddzwaniam”, mówi Krystyna Hebda.

Andrzej Pindor przekonuje, że pomaganie innym to kwestia dobrej woli: „Po pierwszej akcji wsparcia dla rodziny starszego chorążego Łukasza Sroczyńskiego otworzyły mi się oczy i zobaczyłem, jaka jest skala problemu. Wiedziałem, że muszę bardziej zaangażować się w działalność na rzecz weteranów”. Dzięki jego aktywności w szczecińskim radiu od sierpnia 2013 roku systematycznie pojawiają się audycje dotyczące weteranów. Pindor planuje też, wzorując się na meczach koszykówki z udziałem weteranów i gwiazd, zorganizować podobne imprezy na stadionie szczecińskiego klubu piłkarskiego Pogoń.

Cover.me – tak nazywa się jeden z najnowszych projektów stworzonych po to, by nieść pomoc mundurowym. „Cover.me powstał, by pomagać ludziom, którzy borykają się z problemami natury emocjonalnej, psychologicznej, a nawet organizacyjnej, będącymi następstwem służby. Nie chodzi tylko o stres bojowy. Zagrożenie stresem koszarowym bywa równie dotkliwe”, wyjaśnia major rezerwy Aleksandra Michalik, współzałożycielka projektu.

Zaangażowało się około 30 osób. Kontakt z wolontariuszami można nawiązać między innymi przez Facebooka. Na profilu Cover.me jest podany także numer telefonu i adres mailowy. „Formy i kierunki pomocy uzgadniamy indywidualnie, a kontakt korespondencyjny służy jedynie wstępnemu określeniu, na czym polega problem zgłaszającej się osoby”, dodaje Aleksandra Michalik.

Każda złotówka

Andrzej Szczęsny, lekarz z Warszawy, od 2012 roku co miesiąc na konto szczecińskiego stowarzyszenia wpłaca 100 zł. Nie miał nic wspólnego z polskim żołnierzami, dopóki w książce Josepha Stiglitza „Wojna za trzy biliony dolarów” nie przeczytał o kosztach leczenia rannych oraz o PTSD.

„W internecie trafiłem na portal amerykańskiej organizacji, która pomaga weteranom, potem znalazłem stronę internetową Stowarzyszenia Rannych i Poszkodowanych w Misjach poza Granicami Kraju. Był tam podany numer konta”, opowiada lekarz. Choć nie znał weteranów misji, wykonał pierwszy przelew, potem następne. „Pewnego dnia zadzwonił do mnie jeden z weteranów z prośbą o spotkanie. Byłem zdziwiony. Okazało się, że powodem jest moje wsparcie finansowe. Dla mnie nie było ono aż tak znaczące, ale dla weteranów okazało się bardzo ważne. I chcieli mi podziękować”.

Za zainteresowanie sprawami weteranów uczynili lekarza honorowym członkiem stowarzyszenia. „Mam ogromny szacunek do tych ludzi. Lubię przebywać w ich towarzystwie, bo nie mają w sobie zadęcia. Nie widzę nic dziwnego w tej mojej drobnej pomocy. Pomagam, bo chcę – z poczucia przyzwoitości i obowiązku. I tak cały czas mam wrażenie niedostatecznego ukłonu w ich stronę”, przyznaje Andrzej Szczęsny.

Osób, które cyklicznie wpłacają pieniądze na rzecz stowarzyszenia, jest coraz więcej. Wynika to, zdaniem weteranów, z właściwej edukacji. Andrzej Pindor przekonuje z kolei, że im większe będzie poparcie społeczne dla żołnierzy, tym większe będą szanse na pomoc dla weteranów. „Zrozumienie ich przełoży się na szacunek do flagi, hymnu, symboli narodowych, więc także dla całej armii”.

Paulina Glińska, Magdalena Kowalska-Sendek

autor zdjęć: USMC





Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO