115 lat temu urodził się pułkownik pilot Zdzisław Krasnodębski, twórca i pierwszy dowódca legendarnego myśliwskiego Dywizjonu 303, który wsławił się podczas bitwy o Anglię. Oficer walczył też w wojnie polsko-bolszewickiej, kampanii wrześniowej i kampanii francuskiej. W trakcie II wojny światowej dwukrotnie zestrzelony, ratował się skacząc ze spadochronem z płonącego myśliwca.
– Jest bohaterem bitwy o Anglię a jego wizerunek widnieje na jednym z samolotów myśliwskich MiG-29 z 23 Bazy Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim. Jednak dziś płk pil. Zdzisław Krasnodębski „Król” jest trochę zapomniany – mówi dr Maciej Tomczyk, badacz dziejów polskiego lotnictwa.
Krasnodębski urodził się 10 lipca 1904 roku w Woli Osowińskiej na Podlasiu. Był wnukiem powstańca styczniowego. Z wojskiem związał się bardzo wcześnie, bo już jako 16-latek. Zgłosił się do armii podczas wojny polsko-bolszewickiej i został przydzielony do 201 Pułku Piechoty, z którym brał udział w bitwie nad Niemnem w październiku 1920 roku.
Skok z myśliwca
Po wojnie zdał maturę w Lwowskim Korpusie Kadetów, ukończył też Oficerską Szkołę Lotnictwa w Grudziądzu. Dostał przydział do 111 Eskadry Myśliwskiej. – Był wyróżniającym się pilotem i swoją jednostkę reprezentował na wielu imprezach, m.in. na pokazach polskiego lotnictwa myśliwskiego w Bukareszcie – podaje dr Tomczyk. Od 1935 roku oficer dowodził 111 Eskadrą, a dwa lata później został dowódcą 3 Dywizjonu Myśliwskiego. Na jego czele walczył we wrześniu 1939 roku. 3 września, podczas powietrznego starcia z niemieckimi Messerschmittami, samolot kpt. Krasnodębskiego został zestrzelony. Pilot uratował się skacząc ze spadochronem i powrócił do swojej eskadry. Przez Rumunię przedostał się do Francji, gdzie dowodził grupą polskich pilotów, a po upadku Francji razem z innymi lotnikami dotarł do Anglii.
Już w lipcu 1940 roku oficer otrzymał rozkaz zorganizowania polskiego dywizjonu myśliwskiego i 2 sierpnia objął dowództwo stacjonującego w Northolt pod Londynem 303 Dywizjonu Myśliwskiego. Dzięki staraniom Krasnodębskiego władze brytyjskie zgodziły się na nadanie dywizjonowi imienia Tadeusza Kościuszki i namalowanie na kadłubach Hurricane’ów i Spitfire’ów emblematu z krakowską czapką i kosami. – Dziś noszą go MiGi-29 stacjonujące w Mińsku Mazowieckim – dodaje historyk.
31 sierpnia Dywizjon włączył się w bitwę o Anglię. „Naszym zadaniem jest niedopuszczenie bombowców do celu, więc pełny gaz i do ataku. Chęć zwycięstwa jest tak wielka, że zapomina się o wszystkim i widzi się tylko wroga” – opisywał płk Krasnodębski we wspomnieniach. Kilka dni po rozpoczęciu walk, 6 września 1940 roku, Hurricane mjr. Kransodębskiego został trafiony. „Nagle posypało się szkło z zegarów mojej maszyny, zbiornik z paliwem podziurawiony pociskami, leje się z niego płonąca benzyna i wypełnia całą kabinę ogniem. Odpinam pasy, otwieram kabinę, drzwiczki i wyskakuję” – wspominał pilot. Oficerowi udało się uratować z płonącego myśliwca, a podczas spadania na ziemię ochraniał go w swojej maszynie porucz. Witold Urbanowicz. „Nagle zobaczyłem niedaleko mnie na spadochronie jakaś taka zabawka, człowiek huśta się, i Messerschmita, który atakował” – opowiadał Urbanowicz w 1980 roku w audycji Radia Wola Europa.
Symbol bohaterstwa
Krasnodębski z poparzeniami 70 proc. ciała trafił do szpitala, a dowództwo Dywizjonu objął porucz. Urbanowicz. Pilota w szpitalu odwiedził gen. Władysław Sikorski, Naczelny Wódz i odznaczył go za odwagę Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari. Po prawie rocznym leczeniu, kilku operacjach plastycznych i rekonwalescencji, latem 1941 roku Krasnodębski znów znalazł się w szeregach armii, nie wrócił już jednak do latania bojowego. Został wysłany z Misją Wojskową do Kanady, gdzie werbował młodych rekrutów do Polskich Sił Zbrojnych. Potem do końca wojny pełnił różne funkcje dowódcze. Był m.in. dowódcą Polskiej Szkoły Pilotażu w Newton i stacji myśliwskiej w Heston, brał udział w organizacji 131 Skrzydła Myśliwskiego oraz studiował w Wyższej Szkole Wojennej w Szkocji.
Z powodu przejęcia przez komunistów władzy w Polsce pilot postanowił pozostać na emigracji. Wraz z żoną Wandą, żołnierzem Armii Krajowej i uczestniczką powstania warszawskiego, której udało się wydostać z kraju, przeniósł się do Południowej Afryki, a następnie do Kanady. Pracował tam jako inspektor w firmie lotniczej, działał w organizacjach kombatanckich i polonijnych. Zmarł 3 sierpnia 1980 roku w Toronto w wieku 76 lat.
Pamiątka wydobyta z ziemi
Dziesięć lat później silnik zestrzelonego Hurricane'a płk Krasnodębskiego został wydobyty z ziemi i wyeksponowany w Instytucie Polskim i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie. Teraz eksponat jest w Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie. W 2009 roku pilot został pośmiertnie odznaczony przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.
Z inicjatywy Stowarzyszenia Weteranów Armii Polskiej w Ameryce prochy płk. Krasnodębskiego i jego żony zostały sprowadzone do Polski i 14 maja 2014 roku uroczyście pochowane na powązkowskim Cmentarzu Wojskowym w Warszawie. – Pułkownik Zdzisław Krasnodębski i jego żona Wanda są dla nas symbolem bohaterstwa, determinacji oraz nieustannej walki o wolną Polskę – podkreślał biskup polowy WP Józef Guzdek podczas mszy w Katedrze Polowej WP. Z kolei Krzysztof Tomczak, komendant Stowarzyszenia Weteranów mówił podczas uroczystości, że państwo Krasnodębscy reprezentują pokolenie nieugiętych i niepokonanych. „To pokolenie nie musiało się uczyć patriotyzmu, ono było nim przesiąknięte”.